środa, 22 stycznia 2014

SATYRA PRAWDĘ MÓWI... - WERSJA TORUŃSKA (ROZRYWKOWI TORUNIANIE)



W karnawale 1869/1870 teatr miejski w Toruniu zapraszał na benefis dla komika Adolfa Freytaga. Dlaczego to ciekawe? Bo po raz pierwszy pokazana została „Wielka possa miejscowa z śpiewem w 3 aktach i 7 obrazach (z użyciem częściowo starego materyału) opracowana dla tutejszych miejscowych stosunków z lokalnemi i politycznemi kupletami z dodatkami opatrzona przez U. N. Genant i A. Freytaga”. To krotochwilne przedstawienie zaświadcza, jak głęboko sięga toruńska tradycja noworocznych szopek z odniesieniami lokalnymi.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego polski już teatr łączył misję z rozrywką – lekkie wodewile i operetki zarabiały na repertuar bardziej ambitny. Specjalną ofertą teatru były satyryczne Szopki Toruńskie na Nowy Rok. Najzabawniejsze dla widzów było rozpoznawanie w scenicznych postaciach znanych przedstawicieli miejscowych elit. W Szopkach Toruńskich wyśmiewano wady i grzeszki wszystkich torunian, ale szczególnie tych z piedestału.


Plan widowni teatru, w: "Papa: komedia w 3 aktach... Teatr Ziemi Pomorskiej, sezon 1936/1937", Toruń 1936.

W sezonie 1923/1924 Szopkę przygotował Takisobienic – w trzech pigułkach, z prologiem i śpiewami 44 kompozytorów. Rzecz działa się na dworze króla Heroda. Szopki pigułka pierwsza i jej Persony to:
Herod Kichałek – król pierniczanego grodu /STEFAN MICHAŁEK, PREZYDENT/,
Pempski Piłat – doradca dworu królewskiego,
Jan Kowski – wielki podskarbi majętności królewskich,
Kasztelan – u drzwi Herodowych,
Kossowski – wielki hetman wojsk i leibgardzista Heroda,
Kajfasz Dąb-Dębicki – wielki łowczy i pogromca dzików i jeleni w dobrach Herodowych,
Arcykapłan Mysiński – z parafii św. Jana i proboszcz na folwarku Łężynek /KS. JÓZEF WYSIŃSKI/,
Kasper Guza – król trykotarzy i manufaktury /CZESŁAW BUZA, HANDLOWIEC/,
Melchior Złotorański – król czystej i mocnej,
Baltazar Nalas de Orschada-Koski – Mazagran, król na Pomorzance,
N. P. Rantczak – pasterz roboczy,
De Bordon – kusy diabeł,
Br. Ejski – dziadek i honorowy gospodarz Szopki /JAN BREJSKI, WOJEWODA/.
W drugiej odsłonie – Persony Szopki pigułki drugiej to:
Szpak – dyrektor teatrum /MIECZYSŁAW SZPAKIEWICZ, DYREKTOR TEATRU/,
Szpasińska – władczyni słowa i kulis /PANI SZPAKIEWICZOWA/,
Dr. Żygała – inspektor nie tyle scen, ile świeżego powietrza,
Owens-Uliwa – sławetny detektyw o pogromca „Tajemniczego Dżemsa”,
Kostek Mordanowicz – Polak bez dolarów,
Marjanna Dąbrówka-Ogórek – ulubienica wodewilu, pożyczona z teatru,
Dwa osiołki magistrackie.
Rzecz dzieje się w czasach zamroczonych....
W czasach pokryzysowych, w 1936 roku, oglądali torunianie „Szopkę Toruńską albo wielkie pranie. Satyra aktualno-polityczna na tle stosunków naszego miasta”. Leon Sobociński za literacki pierwowzór wziął satyrę Ignacego Krasickiego „Do króla”. Trawestacja tego utworu w toruńskim prologu brzmiała:
Satyra prawdę mówi,
Względów się wyrzeka –
Wielbi Urząd, czci Króla –
Lecz gani „człowieka”.

Skoro tak przed laty
Rzekł poetów książę,
To na ten model ja,
Kilka satyr zwiążę.

Satyra prawdę mówi,
Satyra nie ugięta,
Raz trafi w starostę,
To znów w prezydenta.

Ale ta satyra
Nie będzie morałem,
Jeno sobie zwykłym
Toruńskim kawałem.

Podatki, kryzys precz,
W szopce nie żałoba,
Bo tu bawimy się
Jak komu się podoba.

Naszego życia krąg
W goliźnie jest zamknięty,
Co spojrzysz, ten i ów,
Jest jak turecki święty.

Radosna twórczość jest,
Lecz smutno w naszym grodzie,
Emeryt i Komornik dziś
Są tylko razem w modzie.

U powodzian bieda jest,
Bez chaty są i żłobu,
Lecz w sercach naszych zawsze gest,
By braciom pomóc znowu.

A Rada Miejska cna,
To mówię przez sentyment,
Głowaczy u nas tęgich ma,
Najlepszy asortyment.

Lecz wszystkich ojców głów,
Pociecha – mała, żadna,
Bo Miejska Rada wszak
Zbyt często jest bezradna.

Rozwody dzisiaj tylko są,
Mężczyźni nie próżnują,
Do innych kobiet zawsze lgną,
Bo do nich miętę czują.

Rozchód, dochód dziś
Coś nie chcą się rymować,
Lecz „furda” wszystko to,
Bo „grunt” się nie przejmować.

Zwycięski „Challenge” już po raz,
„Viktorję” – sławę głosi nam, wtóry
„RWD” mknie przez niebios chmury,
Bohaterem zaś, to nasz „Bajan!”

Kryzysu niema dziś,
Już kryzys nie jest w modzie,
Gdyż bryndzy nastał czas,
W Toruńskim starym grodzie.

Na bryndzy wielki czas
Najlepsza medycyna,
To śmiać i bawić się,
Więc „Szopka” się zaczyna!

W 1935 roku ustami Feinborna (tj. Ottona Steinborna) opisano sytuację Konfraterni Artystów, na modłę wiersza „Laura i Filon Franciszka Karpińskiego. W tekście uwieczniono sytuację Konfraterni po secesji plastyków, w 1935 roku.
...Już miesiąc zaszedł psy się uśpiły
A ja w podziemiach Ratusza
Sam jeden czuwam już ponad siły
I śpiących fratrów poruszam.
Uciekli od nas wszyscy malarze,
Co wojewodzie ja powiem,
Że został tylko Gros i lekarze
Majster i fotografowie (…)
Więc literackie urządzam czwartki,
Które są przecież coś warte –
Z przyległościami słodkie herbatki
Brydżyk i dancing pro Arte
Kto z państwa do Konfraterni,
Bo trzeba ją ożywić.
Ja tym fratrom wciąż gadam
Róbcie coś, malujcie coś, a oni nic...

Bawmy się więc, skoro karnawał „Najlepsza medycyna, / To śmiać i bawić się!”

Possa (niem. Posse) – farsa, krotochwila, lekki utwór sceniczny o niewybrednej treści

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz