środa, 8 października 2014

SUBIEKTYWNIE (TSF) - NIE ZAWSZE NAJWAŻNIEJSZE TO, CO "NA WIERZCHU"



Kolejne zdjęcie z zespołu świetnych prac Toruńskich Spacerów Fotograficznych. Tym razem dzieło Zbigniewa Mikołajczaka.
Interpretacja ze spora dozą subiektywizmu i odniesieniem do mojego obecnego stanu ducha, wynikającego z faktu podjęcia ważnej decyzji.


Miejsce świetnie nam znane, ale inaczej rozłożone akcenty... Nadmiar danych, nadmiar informacji, wszystkiego pełno, gąszcz i chaos, w prawo, w lewo, tu czy tam? Co wybrać, gdzie iść najpierw, czy warto? Dotyczy to nie tylko słupa-kierunkowskazu na pierwszym planie, ale naszej codzienności.
Czy dostrzegasz, co w tle? Najważniejsze jest schowane – Ratusz. To trwanie, stabilność – ale niedostępne, to punkt odniesienia do czegoś pewnego, nadzieja zakotwiczenia. Kierunkowskazy to drogi wyboru – narzuconego, już uporządkowanego. Drogi prawdziwe czy złudne? Tak liczne… Dające szansę dotarcia do upragnionego celu czy tylko błądzenia bez końca? Ale przecież czasem dążenie do celu jest ważniejsze niż samo jego osiągnięcie…
Za lawiną bodźców, nadmiarem informacji i koniecznością dokonywania nieustannych wyborów, często uciekają nam rzeczy najważniejsze, cenne, naprawdę istotne. Zaciera się między nimi granica – sami ją niwelujemy, nie umiemy wartościować, określić priorytetów, hierarchii wartości. Nie umiemy, nie chcemy „odłączyć się” od netu, poczty, fb itp. itd.
Praca w pracy, praca = wolontariat, kolejna książka i pomysł na następną, redakcja tekstów z poprzedniej sesji, konferencja w przygotowaniu i następna w planach, wnioski o dofinansowanie, impreza środowiskowa, zebranie zarządu, nieustanna obecność w necie = budowanie więzi + wymiana informacji, no i ostatnio kandydowanie do rady miasta – wyzwanie bardzo zaborcze czasowo (= kolejne życie..). Przede wszystkim ­– dom i rodzina. Nie możemy, nie umiemy, nie chcemy, nie udaje nam się uciec od przytłaczającego nadmiaru obowiązków i lawiny bodźców codzienności – po prostu polecieć, jak te ptaki... Pobyć ze sobą, ze swoimi myślami. Tylko i aż. Jakaś dawka świadomej samotności jest niezbędna, przynajmniej dla mnie… Wolność jest blisko – jak bezkresne niebo dla ptaków w tle, trzeba tylko starać się do niej dotrzeć. Do wolności wewnętrznej. To ciężka praca.
Opoka ginie za bieżącym, atrakcyjnym opakowaniem – nie tylko na tej fotografii. Nie widać wiekowego, monumentalnego Ratusza, świadka i uczestnika naszej toruńskiej historii – za prozaicznym słupem z kierunkowskazami, które prowadzą do ulotnej codzienności. Codzienności, po której nic nie zostaje. Albo niewiele. A w naszym życiu? Może warto starać się, żeby COŚ ZOSTAŁO? Czasami.
Co jest naszym ratuszem = życiową podstawą? Może warto zastanowić się, co tę opokę zasłania / tłumi? Czy potrafimy to dostrzec? I zmienić?
Jednym z moich życiowych „problemów” jest patrzenie w głąb, zadawanie (sobie) pytań o sens. Jeśli mam wybierać pomiędzy ratuszem a kierunkowskazem, jak między refleksją i poszukiwaniem ideałów a podaną łopatologicznie instrukcją przygotowania obiadu, zawsze wybiorę wariant pierwszy. Chociaż trudniejszy. I chociaż czasem na obiad nie starcza albo wychodzi chudszy i przypalony… Taka to już konstrukcja umysłowa, co to nie ułatwia życia na co dzień…

2 komentarze:

  1. Co prawda nie wiem dlaczego okręg nr 1 obejmuje Skarpę wraz z lewym brzegiem (zupełnie inna specyfika, inne problemy itd.) to się cieszę bo będę mógł na Panią oddać głos!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za dobre słowo! Jeśli mogę - proszę zachęcać znajomych do zapoznania się z Czasem Mieszkańców.
    Połączenie lewobrzeża i Skarpy z Kaszczorkiem jest niefortunne z wielu powodów, a wynika w arytmetyki - liczby mieszkańców niezbędnej do utworzenia okręgu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń