niedziela, 4 grudnia 2016

PIERNIKAJKI (3) - DIGITUS DEI CZY PIERNICUS ANGELI?

Toruńscy mistrzowie sztuki zegarmistrzowskiej cieszyli się  dobrą renomą nie tylko w mieście. Gdyby nie ich kunszt i wytwarzane przez nich czasomierze, czas publiczny / wspólny trudno byłoby odmierzać i regulować. Kupcy i handlarze spóźnialiby się z otwieraniem kramów i składów, straż miejska – z otwieraniem i zamykaniem bram do miasta wiodących, wierni – na nabożeństwa, modły wszelkie i pogrzeby, rajcy – na obrady, kumoszki na umówione pogaduchy. Bez odmierzania czasu i wskazywania jego upływu miastu groził chaos lub nieporządek co najmniej, dlatego tak ważne były w wiekach minionych zegary w przestrzeni publicznej – na fasadach ratuszy, kościołów, pałaców, urzędów.
Dawno, dawno temu zdarzyło się w Toruniu czaso-nieszczęście: zepsuł się słynny zegar na wieży kościoła Świętojańskiego. I poszła fama w świat: złamany Palec Boży!, czas zamarł w Toruniu! Palcem Bożym, po łacinie Digitus Dei, zwano wielką wskazówkę tego czasomierza, którego ogromna tarcza (średn. ponad 5 m) doskonale była widoczna od strony Wisły (stąd nazwa: zegar Flisaczy). Zgroza! Trzeba zaradzić!


Miejscowy mistrz Pfefferzeit (niem. piernikowy czas) poszedł po rozum do głowy – może to wręcz przysłowiowy „palec Boży”, że tak się stało? Może trzeba coś zmienić w (zbyt) starym mechanizmie czasomierza? Tak, aby odmierzał czas czysto toruński – taki nasz, jedyny, charakterystyczny, z toruńską historią związany.
Pfefferzeit wykoncypował, aby zegarowe części wykonać z… piernika – skoro – jak mówi legenda – z twardego piernika nawet koło do powozu można wykonać. (Jedną z najstarszych legend o pierniku toruńskim jest ta, mówiąca że piernik w kształcie koła zastąpił obcemu posłowi wracającemu z Torunia złamane koło u wozu.) Piernikowa miała być także wskazówka, którą mistrz Pfefferzeit zamierzał nazwać… Piernicus Angeli
😊, skoro anioł w herbie Torunia czuwa nad miastem na mocy boskiego namaszczenia. Grot wskazówki miał przybrać kształt piernikowego serca, a serce zegara, czyli jego mechanizm, miało odtąd odmierzać nie zwyczajne godziny, ale piernik-hory (łac. hora – godzina).

Podniosła się wrzawa – czy chcemy taki dziw(acz)ny piernikomierz? Czy torunianie połapią się w tym „nowym czasie” piernik-horami odliczanym? I jego przeliczaniu na system godzinowy powszechnie obowiązujący? Czy mistrz Pfefferzeit nie jest uzurpatorem? Czy z kimś omawiał swój koncept? Pytał o zdanie mieszkańców? Nieee? Rozgorzała dyskusja i wkrótce emocje torunian sięgnęły zenitu – nie pozwolimy się lekceważyć! Pojawiały się coraz bardziej mistrzowi nieprzychylne głosy: dlaczego właśnie on?, ile na tym zarobi?, kto za tym stoi?

I tak wśród jazgotu miejscowych pomysł upadł, zegar Flisaczy nie działał przez kolejne lata, a mistrz Pfefferziet wyemigrował – wybierał się do Kukanii, czyli Krainy Wiecznej Szczęśliwości. W
drodze do Kukanii, zatrzymał się w Norymberdze i tam ostatecznie pozostał, bo w tym mieście pierniczane jego pomysły niezwykłe znalazły nie tylko zastosowanie, ale i wielkie uznanie.
 
Pieter Bruegel, Kraina szczęśliwości, 1567r.
czyli KUKANIA...

 


Kapitalny foto-reportaż z demontażu (prawdziwej) tarczy (prawdziwego) średniowiecznego zegara Flisaczego na obecnej katedrze znajdziesz w książce OPUS TEMPORIS... = jedyna taka akcja raz na kilkaset lat 😊



1 komentarz: