poniedziałek, 5 czerwca 2017

FLISACKO – 12 (TORUŃ, KTÓREGO NIE MA)



Flisackie tradycje miasta sięgają okresu średniowiecza. Toruńscy przedstawiciele tej profesji mieszkali głównie w nadwiślańskiej osadzie Rybaki, zaś ich podtoruńscy koledzy – w pobliskich Złotorii i Kaszczorku, w pobliżu ujścia Drwęcy do Wisły. O ich pracowitości mawiano: Flisaczkowa żona, siedzi sobie doma. A flisaczek, nieboraczek, robi na chleb jak robaczek, płynie do Torunia... (spisał Marian Sydow).

Fot. (to i kolejne) Książnica Kopernikańska.

Była to ważna dziedzina handlu w okresach krzyżackim, polskim i pruskim, utrzymała się w Toruniu aż do 1939 roku. Ogromne ilości spławianego Wisłą drewna docierały nie tylko do Gdańska, ale i do Szczecina, a potem do Berlina – dzięki włączeniu Torunia do pruskiego systemu wodnego (XIX w.). Jeszcze na początku XX w. (1904-1909) pobudowano nowy port Drzewny, który jednorazowo mógł pomieścić 230 tratew.

Dziś terminu flis używamy w odniesieniu do spławiania drewna, jednak warto wiedzieć, że pierwotnie oznaczał on uprawianie żeglugi śródlądowej na statkach i łodziach. Spływ drewna powiązanego w tratwy zwano orylką



Długodystansowe spławianie drewna, nazywane lasem, było nie lada sztuką. Łączono 8-12 pni drewna w tzw. tablice / tafle, o szerokości 5-10 m (na Wiśle), a pnie łączono poprzecznymi balami, tzw. klistrami. Szereg połączonych tablic, tzw. pas, mógł sięgać nawet 120 m długości. Na Wiśle pasy łączono też wszerz, w zestawy o szerokości nawet 60 m. Czoło pasa nazywano głową, ostatnią tratwę – colem, zaś docelowe miejsce spływu – palem. Grupą flisaków jednego transportu dowodził retman



W XIX w. flisacy musieli zatrzymywać się w Toruniu ze względu na procedury celne (urząd celny od 1826 roku). Byli licznymi i widocznymi gośćmi, kształtowali miejski folklor.

Miejscem spotkań i zabaw flisaków była gospoda Pod Turkiem (Rynek Staromiejski 5) tu odbywały się m.in. ceremonie fryców, tj. zawodowego „chrztu”. Fryce nie mogły obyć się bez Grubej Maryny (ob. Muzeum Okręgowe) – to wielka beczka (1200 l) z posadowioną na niej figurą Bachusa. Każdy flisak, udający się Wisłą do Gdańska po raz pierwszy, musiał oddać hołd Grubej Marynie ­= ucałować Bachusa w paluch prawej stopy. Od czasu wystawienia na Rynku Staromiejskim pomnika Kopernika (1853) miejsce pod monumentem stało się ulubionym miejscem spotkań flisaków.

W książce m.in. mini reportaż z demontażu tarczy
zegara Flisaczego i jej montażu już po konserwacji.
Do dziś o tradycji tego fachu w mieście przypominają zabytki: nazwa zegara wieżowego kościoła Świętojańskiego, gdzie mieści się kaplica szyperska (św. Barbary) oraz jedna z NAJsłynniejszych miejscowych legend o flisaku, który w czasie plagi żab wyprowadził z miasta tysiące płazów, a także jego pomnik-fontanna (1914), który miał ukazywać nowy symbol miasta. Paradoks polega na tym, że niemieckie władze wybrały symbol utożsamiany z polskością.
Do flisackiej tradycji nawiązuje – nazwą – hotel Retman.

Przy okazji zapraszam na wystaw(k)ę dawnych fotografii i pocztówek (wydruki tylko..., ale = A3 😃) do biblioteki przy ul. Fałata 35, od 24 VI, czyli od dnia 8. Święta Bydgoskiego Przedmieścia.


W ramach zachęty do lektury przygotowywanej książki

pt. TORUŃ, KTÓREGO NIE MA

2 komentarze:

  1. 12-15 sierpnia w trakcie Festiwalu Wisły przypłynie do Was historyczna tratwa zbudowana przez retmanów i flisaków z Bractwa Flisackiego z Ulanowa według tradycyjnych metod :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za info! Postaram się przypomnieć bywalcom toruniarni w sierpniu.

    OdpowiedzUsuń