Jest / była sobota, stoję w dłuuugiej kolejce do kasy w Lidlu na Podgórzu, wieeeeeelkiej,
bo w niedzielę sklepy zamknięte. Taka mnie naszła refleksja, że jakby czasem abstrakcje rodem z
PRL-u wracały dokuczliwie...?
Zwykle nie robiłam zakupów w niedzielę, ale i tak – za niemanie grzechów – zostałam ukarana, bo teraz to i zakupy w sobotę odpadają – z powodu mega kolejek. To kiedy? Skoro w tygodniu pracuję bez przerwy… Hmmm, a służby do obsługi brak…
Stoję w dłuuugiej kolejce i taka mnie kolejna refleksja naszła: Piaski znikają. (Małe) Piaski, czyli ta część dzisiejszego Podgórza mniej więcej od zabudowań kościoła do ul. gen. Hallera. Przez okno Lidla widać to doskonale – jak w szerokokątnym obiektywie (nie tylko fotograficznym, ale i obiektywie czasu...). Widać wyrwy w zabudowie i zrujnowane domy czekające na rozbiórkę, jak np. kompleks zabudowań szkieletowych, a raczej jego pozostałości..., przy ul. Poznańskiej 6/8 – tu koncentrowało się życie Piasków (siedziba władzy, wyszynk, gospoda Bernera, miejsce imprez i spotkań, ważne dla lokalnej społeczności). Coraz bardziej widać wielką pustkę. Wyrwę w historii.
Zwykle nie robiłam zakupów w niedzielę, ale i tak – za niemanie grzechów – zostałam ukarana, bo teraz to i zakupy w sobotę odpadają – z powodu mega kolejek. To kiedy? Skoro w tygodniu pracuję bez przerwy… Hmmm, a służby do obsługi brak…
Stoję w dłuuugiej kolejce i taka mnie kolejna refleksja naszła: Piaski znikają. (Małe) Piaski, czyli ta część dzisiejszego Podgórza mniej więcej od zabudowań kościoła do ul. gen. Hallera. Przez okno Lidla widać to doskonale – jak w szerokokątnym obiektywie (nie tylko fotograficznym, ale i obiektywie czasu...). Widać wyrwy w zabudowie i zrujnowane domy czekające na rozbiórkę, jak np. kompleks zabudowań szkieletowych, a raczej jego pozostałości..., przy ul. Poznańskiej 6/8 – tu koncentrowało się życie Piasków (siedziba władzy, wyszynk, gospoda Bernera, miejsce imprez i spotkań, ważne dla lokalnej społeczności). Coraz bardziej widać wielką pustkę. Wyrwę w historii.
Małomiasteczkowa udomowiona przestrzeń, kiedyś z zielenią..., zmieniła się w wielkomiejską, betonową pustynię.
Druga strona ulicy, ta „Lidlowa”, to synonim nowoczesności (hmmm, tak umownie): hangar sklepowy, wielkie powierzchnie brukowej kostki, brak nawet śladów dawnych drzew i zieleni przykościelnego pola, w głębi nowe osiedle z ciasno ustawionymi klockami bloków i wciśniętymi między nie wszechobecnymi autami. Owa – nie tylko podgórska – nOWOczesność…
Całe szczęście nienaruszalną kotwicą osadzającą teraźniejszość w przeszłości jest kościół i klasztor reformatów / franciszkanów – jak swego rodzaju furtka do dawnego Podgórza. Często jestem po drugiej stronie tej furtki... (między innymi dlatego, że zbieram materiały dotyczące przeszłości tego miejsca). Ale rzeczywistość dotyczy mnie zawsze i wszędzie, podobnie jak przymus myślenia – stąd nieuchronnie rodzące się refleksje.
Jak
dobrze, że już / „już” dochodzę do kasy, bo nie wiem,
co znowu przyszłoby mi do głowy…
UWAGA!
Ukolejkowienie grozi nadmiernym myśleniem!
/myś-leniem...?
co znowu przyszłoby mi do głowy…
UWAGA!
Ukolejkowienie grozi nadmiernym myśleniem!
/myś-leniem...?