poniedziałek, 20 czerwca 2016

SZMATEX-CENTRUM PORUSZA – NA URODZINY MIASTA



Hasła promocyjne – slogany – rzeczywistość. Różne rzeczywistości. Toruń porusza, oj tak, szczególnie w centrum. Kilka dni temu tak mi się zestawiły w kadrze, w reprezentacyjnej przestrzeni, wielkie szmaty instytucjonalno-urzędowe: Urzędu Miasta i Centrum Sztuki Współczesnej, a do tego „stylowa” reklama przed teatrem. Za komentarz wystarczą obrazki, prawda?

 



W pierwszym przypadku maxi-szmata karygodna tym bardziej, że: 1/ na zabytkowym gmachu,  2/ taki zły przykład daje sam Urząd Miasta. Jak ma (ewentualnie) egzekwować cokolwiek od innych „się reklamujących”? Bo zakładam, że kiedyś będzie czegoś żądał od wieszaczy reklam…
W drugim przypadku skojarzenie szmaty kina Centrum (są jeszcze wielkie reklamy CSW od strony pomnika Jana Pawła II) ze sztuką współczesną, która stanowi jądro i duszę tego gmachu, jest dość żałosne… A może neon? Z artystycznym polotem? Wkroczyły neony do historii sztuki przebojem :-)
Reklama przed teatrem może służyć za podręcznikowy przykład braku troski o przestrzeń wspólną, o promocję miejscowych zabytków (nie tylko szpeci, ale i zasłania widok!). O samych słupo-formach nie wspominając.
Szmatex-centrum porusza. Gdybyśmy chcieli dziś zrobić sobie pamiątkowe fotki z urodzin miasta (niebawem, 24 czerwca), jak w 1933 roku, na 700-lecie, w każdym kadrze będą szmaty…Chyba że ograniczymy się do górnych kondygnacji i pułapów :-)

Szmatex-centrum to fragment problemu dotyczącego nie tylko zespołu staromiejskiego i nie tylko Torunia. „Reklamy” są wszędzie, nieważne: legalne czy nielegalne, czego dotyczą; są wszędzie:
na autobusach i tramwajach,
przystankach komunikacji publicznej,
słupach lamp ulicznych, sieci elektrycznej,
na skrzynkach elektrycznych,


na ławkach – można usiąść na oponie lub aucie, piwie, serze lub jajkach (ups, przepraszam za wyrażenie…).


 

Czasem kumulacja wręcz powala, np. na „skwerze reklamy”, jak nazwał to miejsce Literołap, na litery w przestrzeni wspólnej szczególnie uwrażliwiony.

Reklama sięgnęła bruku, dziś także dosłownie. Od kilku dni wypełzła nawet na… chodniki.


 
Cóż, inwencja / inwęcja ludzka, a raczej twórców / tfurców reklam jest nieograniczona. Zostały im jeszcze:
dachy – hektary, ale rozumiem, że populacja oglądaczy zbył mało liczna, żeby się opłacało, bo tylko dla latających lub dronujących :-)
jezdnie – tu target masowy!,
torowiska tramwajowe,
no i schody! Tu prapoczątki już zrobione, choć na razie w szczytnym celu wspomożenia edukacji. Z wizją edu-inwazji także na ściany, poręcze itd. … Cóż, cel może i szczytny, ale idea tak samo obłędna, jak w przypadku szmato-reklamy: zmasowany atak na potencjalnego odbiorcę ZEWSZĄD.

Warto pamiętać, że inwazja infomasy, nadmiar danych powoduje szum informacyjny, zakłóca przyswajanie i komunikację. W psychologii opisany jest tzw. syndrom zmęczenia informacją. Jeszcze nie opisano syndromu zmęczenia reklamą / szmato-reklamą (bo także w kategoriach estetycznych), ale pewnie już wkrótce to nastąpi…

1 komentarz:

  1. Zaraza szyldozy.Pomijając zaśmiecanie przestrzeni i gwałcenie naszych oczu (uszy mamy gwałcone przekleństwami i głośnymi rozmowami przez telefon w środkach komunikacji) jesteśmy traktowani jako potencjalni uczestnicy wszystkiego. Jeśli chcę coś znaleźć, to znajdę. W Szwajcarii NIE MA szyldów, reklamy wydarzeń kulturalnych są tylko na estetycznych słupach ogłoszeniowych, a jakoś ludzie nie błądzą i znajdują to, czego sami chcą. No, ale jak widać w Toruniu pieniądz nie śmierdzi i rozgrzesza wszystko.

    OdpowiedzUsuń