wtorek, 17 stycznia 2017

CZAS URZĘDASÓW = MIESZKAŃCY DURNIE...

Rozpocznę tak samo, jak półtora miesiąca temu: Nieważne kto, nieważne – gdzie. Istotne, że mieszkańcy traktowani są jak durnie (post: MIESZKAŃCY = DURNIE, JAJ(C)A I NOWOMOWA...)

Fot. Jan Mikołaj Piotrowski (TSF).
Fot. także w filmiku Toruń - subiekTYwne klimaTY

Wiem, wiem, przykładów urzendowego traktowania mieszkańców jak durniów mamy dostatek. O tym ewenemęcie (nie mylić z normalnym ewenementem 😆) piszę dlatego, że marzy mi się (wciąż jeszcze...) MIASTO MIESZKAŃ- CÓW, a nie miasto urzędasów... Ech...

Dziś odebrałam na poczcie list polecony z urzędu Miasta, dotyczący sąsiedniej inwestycji, z informacją o "prawie do zapoznania się z uzupełnieniem dokumentacji itd." Fajnie, że Urząd tak dba o moje prawa. Tylko drobny szczegół: ZABRAKŁO CZASU NA W/W ZAPOZNANIE SIĘ.
Pismo datowane jest na 30 XII 2016,
stempel na kopercie = 9 I 2017 (!),
awizo w mojej skrzynce bodaj 11 I 2017
Na pocztę zdążyłam dopiero dziś, 17 I 2017 = moja wina, moja bardzo wielka wina!
Prawo zapoznanie się przysługuje mi w terminie 5 dni od otrzymania pisma, jednak nie później niż do 13 I 2017. Zestawcie daty.

za: Pixabay
Skoro półtora tygodnia pismo wędruje na trasie biurko - poczta (!!!), jak mieszkaniec-dureń ma zdążyć w (minus) dwa dni?! Czas mieszkańców czy czas urzędasów? Merytorycznie czy olewka dla gry pozorów?

To jak nowoczesna wersja zabawy w durnia.
Nie znoszę, jak ktoś robi mnie w konia,
a do tego zachowując pozory niby-poprawności,
a Ty?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz