środa, 25 października 2017

SUBIEKTYWNIE (TSF) - ŁĄCZNOŚĆ PRAWIE BEZPOŚREDNIA

Fot. Katarzyna Rubiszewska
Łączność prawie bezpośrednia – z Najwyższym – prosta, dostępna, wystarczy sięgnąć po słuchawkę. Ale, ale – cyferek brak na tarczy… = łączność wcale nie taka prosta, choć aparat pod ręką. Najwyższy, mistrz riposty / RIPosty niekoniecznie czeka na każdy sygnał od każdego z nas. 

Najwyższy wymagający jest. Nie wystarczy sms – zdawkowy i jednokierunkowy. Wymagany kontakt osobowy (bo jednak nie dosłownie osobisty i bezpośredni), z interakcją = roZmowa. Rozmowa, czyli wysiłek pewien, bo trudno czasem rozpoznać własne emocje i lęki, a jeszcze trudniej – wyrazić słowami, głośno, konkretnie. Najtrudniej wprost, w oczy – choć czasem największą ulgę to daje, gdy interlokutor z empatią… 
Miłość cierpliwa jest… łaskawa jest… Dobrze, że jest.

Dobrze, że jest Najwyższy. Dobrze wierzyć, że jest Absolut, bez względu na to, jaką dla kogo przyjmuje postać. Dobrze jest wierzyć. Choć niekoniecznie w to, że Ziemia jest płaska, a jeszcze bardziej nie w to, że samo chciejstwo sprawi, że tak się stanie. 
Dobrze, że jest Najwyższy, ale wiara weń jest czymś innym niż doraźne obcowanie z ziemskim Kościołem – to wymaga (coraz więcej) samozaparcia wobec dysonansu idei i praktyki. Kościół ma wymagać i wymaga – od maluczkich (ja zawsze najpierw wymagam od siebie). Kościół ma łączyć. Jedna z rzeczy, których nie znoszę (obok głupoty), to osobne zasady dla mnie, odrębne dla pozostałych INNYCH. Kwintesencja = stwierdzenie kapłana o eksponowanej pozycji: mnie jako katolika prawo nie obowiązuje. Ech... Wobec tego co z innymi katolikami? (których w Polsce ponoć prawie 100%). 
Miłość cierpliwa jest… łaskawa jest… Dobrze, że jest.

Chciałabym wykonać telefon do Najwyższego. Skutecznie. Nie dla siebie, ale żeby przywołał do porządku tych najbardziej niesubordynowanych. Tylko tyle. Ale: abonent niedostępny… Może za słabo się staram? Może tylko jest zbyt zajęty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz