wtorek, 20 września 2016

ŁAZIEBNE URZĄDZENIE I TERMINOLOGIA (ŁAZIENKOWO 3)



Kolejny post z serii ŁAZIENKOWO o higienie, łaźni i łaziebnikach przed wiekami.

Ilustracje z tzw. Księgi Dwunastu,
za: http://www.nuernberger-hausbuecher.de/
index.php?do=page&mo=2

 

W dawnej łaźni c
entrum stanowił piec kamienny zlewany wodą. Wokół niego gromadziły się do naga rozebrane osoby, które siekły się winnikiem, czyli miotełką z rózg brzozowych z liśćmi. Służba była zobowiązana do: podawania wody do oblewania, trzepania winnikami, nacierania ciała (rybarz), wycierania (exutor), podawania napojów. Wszystko po to, aby lepiej otwierały się pory i pot obfity spływał.

„Jedni smarowali się gorzałką z mydłem, inni maścią od urazu, czyli na ból jaki; ci stawiać kazali bańki, nacierać solą albo myć ługiem.” Stawiano bańki – „nasiekano ciało, przystawiano szklane naczynia, wysysając z nich powietrze, dla naciągnienia krwi”. Stosowane bywały zabiegi upiększające – „dla utrzymania płci pięknej namaszczano się jajami i lipcem
. (Łukasz Górnicki, Dworzanin polski).

Przedsionek prowadził do poczekalni (wartstuba), szatni, potem parówka: męska i żeńska, rozdzielone zwykle ścianką drewnianą, która nie sięgała sufitu, aby para lepiej się rozchodziła, bo piec był jeden. W parówce były stopnie drewniane, na których można było leżeć lub siedzieć. Po etapie parówki trzeba było przejść do chłodni, znajdującej się zwykle „w tyle, zwykle niedaleko kloaki”.

Trochę nowsza, ale też wanna
- w wersji humorystycznej :-)
Oprócz parówki w nowoczesnej łaźni (XIX w.) była możliwość kąpieli w wannie. Zdarzały się łaźnie z rodzajem balkonu, który służył jako poczekalnia lub chłodnia – latem. Na piętrze umieszczano pokoje do wypoczynku. Bywały też kuchnia i spiżarnia – na leki dla leczących się.
Korzystający z łaźni potrzebował płachty do osuszania ciała (batloch), czepka kąpielowego, panowie – przyborów do strzyżenia. 
Poborem opłat w miejskich łaźniach trudnili się łaziebnicy, palacze służyli do posługi, dbali o utrzymania ognia. Świadczący usługi dodatkowe balwierze i golarze zwykle mieszkali nieopodal.

Były łaźnie bezpłatne, dla ubogich, czasem nazywane Seelenbäder – bo biedni kąpiący się odprawiali modły swoich za dobroczyńców (XVI w.)

Jak łaźnie nazywano? – potnik, sucha wanna, kąpiel parowa.
Łaźnie i kąpiele są „dla ochędostwa potrzebne, dla zdrowia pomocne, ludom północnym zwłaszcza ulubione. Kąpiele były w rzece lub innych bieżących wodach, po jeziorach i stawach latem, w wannach zimowa pora.”
„Były wszakże tacy, którym łaźnie... szkodziły, którzy się od nich wstrzymywali.”
W XIX w. łaźnie uchodziły za „skuteczny środek uwolnienia się od bólów reumatycznych, skrofulicznych i innych do  uleczenia trudnych”.

gdzieś z sieci...
Na zakończenie mało pachnący wątek waterklozetu. Wydaje nam się, że były od zawsze... Produkcję waterklozetów datuje się w stolicy od 1870 roku. Problem był palący jeszcze w latach międzywojennych... Podjęto wówczas higieniczno-narodowy wysiłek powszechnego budowania ubikacyjnych przybytków, z nakazu urzędowego, szczególnie na wsi (sławojki).

Lokalny kontekst: bezzapachowe klozety oferował przedsiębiorca Franz Zährer. 
A tu miejscowe wątki kibelkowe w toruniarni: kontekst historyzujący oraz awangarda dnia dzisiejszego :-)


Polecam lekturę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz