środa, 12 października 2016

USŁUGOWO – 1 (TORUŃ, KTÓREGO NIE MA + JĘZYKOWO)



Wiatr historii wywiewa nie tylko niektórych boha(HA, HA)terów i niektóre boha(HA, HA)terki, ale też zmiata z powierzchni ziemi i wymiata z naszej świadomości nazwy zawodów i czynności, przedmiotów itd. Kto dziś pamięta, czym trudnili się fachowcy o takich (fajnych) nazwach, jak:
badażysta,
białoskórnik,
kołodziej,
kotlarz,
ostrożnik,
paśnik,
safiannik i kordybannik,
stelmach,
wębornik,
windmacher,
zamecznik itd.

Nie wspominając o dawnej terminologii przeróżnej, cytowanej w toruniarni kilkakrotnie (z określeniem JĘZYKOWO, np. tu i tutaj, i nie tylko).


Cóż, tym razem nie wiatr, ale lekki podmuch zaledwie – bo „wywiane” obrazy dotyczą usług z (nieodległych ) czasów PRL-u. Trzy obrazy:

Trzy fot. ze zbiorów
Biblioteki Uniwersyteckiej
w Toruniu.

1/ naprawa telewizorów (Kilka lat temu, kiedy zepsuł mi się pilot do telewizora rodem jeszcze z gdańskiego Unimoru :-), od sprzedawców usłyszałam, że mogę TYLKO I WYŁĄCZNIE kupić nowy telewizor. Bo tychże nikt nie naprawia, a co dopiero pilota…) 

2/ tak zwany upiór, choć nie taki, który straszy o północy :-) Upiór, czyli pranie po prostu, w publicznej pralni – wówczas był to ewenement, podyktowany innymi zupełnie względami, niż dzisiejsze wspólne pralnie w blokach, na osiedlach czy takie na zasadzie laudry-bar. W PRL-u idea upioru wynikała z prozy tego życia, czyli braku pralek…

Wmiejscu usługowego pawilonu z upiorem
powstał całkiem niedawno taki oto blok mieszkalny.


3/ i fryzjer – wciąż obecny i jego usługi pożądane, choć oprzyrządowanie całkiem inne :-) Podobnie jak fryzury, kolory włosów itp. itd. (polecam posty z serii FRYZJERSKO).

W ramach zachęty do lektury książki 
przygotowywanej na koniec roku
pt. TORUŃ, KTÓREGO NIE MA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz