Wiatr
historii wywiewa nie tylko niektórych boha(HA, HA)terów i niektóre boha(HA, HA)terki,
ale też zmiata z powierzchni ziemi i wymiata z naszej świadomości nazwy zawodów i czynności, przedmiotów itd. Kto dziś pamięta, czym
trudnili się fachowcy o takich (fajnych) nazwach, jak:
badażysta,
białoskórnik,
kołodziej,
kotlarz,
ostrożnik,
paśnik,
safiannik i kordybannik,
stelmach,
wębornik,
windmacher,
zamecznik itd.
białoskórnik,
kołodziej,
kotlarz,
ostrożnik,
paśnik,
safiannik i kordybannik,
stelmach,
wębornik,
windmacher,
zamecznik itd.
Nie
wspominając o dawnej terminologii przeróżnej, cytowanej w toruniarni
kilkakrotnie (z określeniem JĘZYKOWO, np. tu i tutaj, i nie tylko).
Cóż, tym razem nie wiatr, ale lekki podmuch zaledwie – bo „wywiane” obrazy dotyczą usług z (nieodległych ) czasów PRL-u. Trzy obrazy:
Trzy fot. ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu. |
1/ naprawa telewizorów (Kilka lat temu, kiedy zepsuł mi się pilot do telewizora rodem jeszcze z gdańskiego Unimoru :-), od sprzedawców usłyszałam, że mogę TYLKO I WYŁĄCZNIE kupić nowy telewizor. Bo tychże nikt nie naprawia, a co dopiero pilota…)
2/ tak zwany
upiór, choć nie taki, który straszy o północy :-)
Upiór, czyli pranie po prostu, w publicznej pralni – wówczas był to ewenement,
podyktowany innymi zupełnie względami, niż dzisiejsze wspólne pralnie w
blokach, na osiedlach czy takie na zasadzie laudry-bar. W PRL-u idea upioru
wynikała z prozy tego życia, czyli braku pralek…
Wmiejscu usługowego pawilonu z upiorem powstał całkiem niedawno taki oto blok mieszkalny. |
3/ i fryzjer
– wciąż obecny i jego usługi pożądane, choć oprzyrządowanie całkiem inne :-) Podobnie jak fryzury,
kolory włosów itp. itd. (polecam posty z serii FRYZJERSKO).
W ramach
zachęty do lektury książki
przygotowywanej na koniec roku
pt. TORUŃ,
KTÓREGO NIE MA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz