piątek, 9 grudnia 2016

PIERNIKAJKI (4) - SMOKOPOLITA CZEK, GRUCZOŁY OGNIOWE I PIERNE CIASTKA

Dawno, dawno temu był sobie smok, a raczej smoczek – taka trochę miniaturka ziejącego ogniem potwora. No właśnie – ogniem straszliwym, z tym, że nasz smo(cze)k (nazwijmy go, od skrótu tego, Czek 😉) miał problem ogromny. Wyczerpał mu się zapas wewnętrznego ognia! Nikt nie umiał znaleźć przyczyny – ani smoki i smoczki rodzinne, ani kwalifikowany smokopas (per analogiam do: świniopas), ani smoko-uzdrowiciel, ani nawet kwalifikowany smokonel = personel stołecznej smoko-lecznicy, gdzie Czek szukał ratunku.
za: Pixabay

Kiedy bezradny, wycieńczony ogniowo smo(cze)k bliski był załamania, usłyszał reklamowy njus: Toruń to stolica pieprznych ciastek, zwanych piernikami – dobrych na wszystko! Zaświtała nadzieja… – może ostre przyprawy do pierników używane (pieprz, imbir, karadmon) pozytywnie wpłyną na gruczoły ogniowe? Trzeba lecieć do Torunia!
Najpierw rozpoznanie: mapa, trasa, wywiad – gdzie w mieście szukać smoko-leczniczych specjałów i ogniowo-pobudzających woni. Wałówka na drogę niepotrzebna, wystarczy pierniczana dieta już na miejscu zastosowana w zmasowanej formie. Zebrał info i poleciał.

Przyleciał Czek do Torunia, a było to w 1746 roku. Jako skromny niezmiernie, chciał pozostać niezauważony, ale nie udało się… Dostrzegało go kilku torunian i wszczęli raban wielki. Tak wielki, że dochodzenie urzędowe podjęto, zeznania świadków spisano. Ci opowiadali, iż zwierz wyglądał jak latający wąż ze spiczastą głową, nogi miał jak u jaszczurki, acz zrośnięte jak u nietoperza. Powstał nawet rysunkowy „portret pamięciowy” bestii, który dołączono do urzędowego protokołu. Ale przecież Czek nie chciał nikogo przestraszyć! Zamierzał tylko podreperować zdrowie i zadbać o moce ogniowe swoje, jak na porządnego smoka przystało.
Przyleciał i wylądował nieopodal najbardziej znanej w Toruniu, wielkiej fabryki piernikowych ciastek nazywanej Honigkuchenfabrik Gustav Weese, przy Bachestrasse (ob. ul. Strumykowa 4; zob. odcinki: 1, 2, 3). Niemiecka nazwa, bo ta firma rodzinna prowadzona była przez kilka pokoleń niemieckich torunian z rodziny Weese (miasto pod zaborem pruskim 1793-1920). Czek – jako smokopolita (od: kosmopolita 😉) – nie zważał na narodowość pierniko-twórców, bowiem pieprzne ciastka potrzebne mu były dla odzyskania ognia, jak woda spragnionemu. Miał rację, bo tradycja pierniCZAN*ych ciastek, sięgająca średniowiecza, była – i jest – ponadnarodowa i ponadpaństwowa.

Dziś w miejscu lądowania smo(cz)ka, nad Strugą  Toruńską przy ul. Przedzamcze, niemal naprzeciwko Honigkuchenfabrik, mieszkańcy miasta ustawili na pamiątkę jego wizyty ceramiczną figurę ognio-zieja. Bo tak należy nazwać Czeka po toruńskiej kuracji piernikowej, mega-ogniem ziejącego jak smok-do-potęgi 😊
.

*Czan =
Niklos Czan (Zan) znany ciastkarz / piernikarz z XIV w. (notowany od 1386 roku), który wpadł na pomysł wypieku korzenno-miodowo-pieprznych ciastek. Ponoć pierwszy w Toruniu piernikarz, a jego wezwanie (Czan) pochodzi od nazwy jednej z przypraw do tego ciasta (czanek).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz