niedziela, 29 maja 2016

ROLKOWY RAJD SZLAKIEM ZABYTKÓW BYDGOSKIEGO PRZEDMIEŚCIA – JUŻ DRUGI



Podczas tegorocznego, siódmego już święta Bydgoskiego Przedmieścia, wiele różnych i przeróżnych imprez, zabaw, spotkań – m.in. pchli targ, koncert i wielkie żarcie” (takie trochę zagadkowe…). Tu wciąż aktualizowana mapka imprez. Fajnie się składa, bo do żarcia nawiązuje przygotowany przeze mnie ROLKOWY RAJD SZLAKIEM ZABYTKÓW BYDGOSKIEGO PRZEDMIEŚCIA – już drugi. Tym razem szlakiem knajp, mówiąc potocznie :-)

Tęcza, 1927 r.

Przed rajdem podam więcej szczegółów o trasie i miejscach, które będziemy wspominać – rodzaj informatorka (zaglądajcie!), podobnie jak w roku ubiegłym, kiedy to rajd prowadził szlakiem miejsc służących do sportowania się.

Tempo, jak poprzednio, wybitnie spacerowe, trochę pogadania o tym, co było, może i zainteresowania tematem ludzi po drodze. Po prostu okazja do świątecznego tym razem spotkania na BP, połączenia przyjemnego z pożytecznym – albo raczej przyjemnego z przyjemnym :-)

Podobnie, jak rok temu, do profesjonalistki od zabytków (czyli mnie) dołączy do nas profesjonalistka rolkowa Natalia Rutkowska, która prowadzi szkółkę rolkową. Poćwiczymy z Nią różne umiejętności i NIEumiejętności :-)


Fot. Nightscating

Nasz tegoroczny rajd(zik) mamy szansę zakończyć wielkim RAJDEM z prawdziwego zdarzenia – przez całe miasto, choć już bez zabytkowych i bydgosko-przedmiejskich podtekstów, bowiem tego samego dnia odbywa się kolejna edycja NIGHTSKATNIG (18 VI, godz. 20.00, start sprzed centrum handlowego Plaza).



Impreza ta po przerwie wróciła do Torunia i bardzo dobrze! Byłam (24 V) – rewelacja! Jak policzyli organizatorzy, nasz tłumek rolkarzy liczył około 320 osób.


czwartek, 26 maja 2016

SALE JĘZYKA / SALE NEXT TO … ?


O kwestiach językowych pisałam w toruniarni wielokrotnie: zarówno o językowych smaczkach w postaci archaizmów, zmiany znaczeń i rozumienia słów itd. (tu na przykład, tutaj i tutaj), jak i o językowej masakrze, dokonywanej zwykle w formach nazywanych (szumnie) reklamą (tu np., tutaj i tutaj).
Pisałam o tym, że niby funkcjonuje formalno-prawna ochrona, ale naprawdę jej nie ma i nikogo ona nie obchodzi. To najgorsze z możliwych rozwiązanie: (niby) jest prawo, ale wszyscy wiedzą, że można je olać (sorki za kolokwializm), że nie trzeba go przestrzegać. Niewychowawcze, demoralizujące, nie tylko w odniesieniu do języka ojczystego. Ech, co tu gadać o tego rodzaju generaliach…

SALE JĘZYKA polskiego = czytaj dowolnie: raczej [seɪl] języka, niż sale… Dlaczego znów marudzę? Bo językowe niechlujstwo denerwuje mnie szczególnie, gdy w wykonaniu elit / elyt czy instytucji kultury. Jak Centrum sztuki Współczesnej na przykład.
25 kwietnia napisałam do tej szacownej instytucji mail, w związku z wystawą ART next to FASHION:

za CSW: http://csw.torun.pl/sztuka/art-next-to-fashion-15632/

Szanowni Państwo, piszę w sprawie tytułu wystawy i konferencji "ART next to FASHION". Rozumiem, że czasem myśl wyrażona po angielsku celniej trafia w sedno, ale nieodmiennie drażni mnie nadużywanie obcosłów*. Szczególnie, kiedy robi to instytucja kultury, od której oczekiwać należy kształtowania wzorców, tj. między innymi wzorcowego szacunku dla języka polskiego.
Problem języka-śmietnika, nawet na poziomie świata kultury, rośnie w zastraszającym tempie. Czy nikomu z Państwa nie przyszła do głowy językowa refleksja?
Pozdrawiam. Katarzyna Kluczwajd

I co? I nic. Nie dostałam ŻADNEJ odpowiedzi. Wypadało odpisać choćby w stylu: odebraliśmy mail, mamy inne zdanie. Gratuluję wyboru „skutecznej” metody komunikacji pt. „olać klienta”.
za: http://www.spodlady.com/prod_1369_
Tablica_Klient_awanturujacy_sie.html

Oczywiście to moja wina – powinnam ubrać krawat i nie czepiać się... Przecież wiadomo, że klient wkrawacie jest mniej awanturujący się :-) (cytat uniwersalny, niestety...).
A może to raczej naszym elytom kultury należałoby zalecić noszenie tego elementu ubioru i językowe „ukulturnienie”?  

*obcosłowa = słowa obcego pochodzenia (archaizm oczywiście). 
Pod koniec XIX w. w prasie lokalnej reklamowano: Oczyściciel mowy polskiej, czyli słownik obcosłów. Przydałby się niektórym i dzisiaj...
(Zob. tutaj: Oczyściciel mowy polskiej czyli słownik obcosłów składający się blisko z 10.000 wyrazów i wyrażeń z obcych mów utworzonych, a w piśmie i w mowie polskiej niepotrzebnie używanych, oraz z wyrazów gminnych, przestarzałych i ziemszczyn w różnych okolicach Polski używanych z wysłowieniem i objaśnieniem polskiem, ułożony dla lepszego wyrażenia się przez E.S. Kortowicza, Poznań, 1891) 

środa, 25 maja 2016

FILMY TORUŃSKIE O TORUNIU NA ROCZNICĘ 1928 ROKU – CO NOWEGO?



W toruniarni publikowałam liczne fragmenty z mojej książki „Toruńskie teatry świetlne, czyli kina, wytwórczość filmowa i miejscowe gwiazdy 1896-1939. O kulturze czasu wolnego dawnych torunian”. Żeby zaciekawić mało znanymi (o dziwo) miejscowymi kinowo-filmowymi historiami.

Dziś znane tytuły tylko z 1928 roku (jeszcze z ery niemego kina i przed toruńską wytwórnią Marwin-Film). Dlaczego ten akurat rocznicowy rok? = 10-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. O tym na finał.

(Przypomnę, że Toruń obchodził 10-lecie powrotu do Macierzy w roku 1930.)


1/ Przełomowy był obraz Toruń filmuje” – jednoaktowa komedia, czyli fabuła, a nie dokument czy film edukacyjny, a do tego nakręcony w całości przez toruńską Agencję Kino-Reklamową Ulfilm Sp. z o. o., z plenerami toruńskimi i wyłącznie przy pomocy miejscowych sił aktorskich. Torunianie śledzili przygody pana radcy i jego żony „chorej na Hollywood”, o czym w toruniarni już było.

2/ Więcej emocji wzbudziła kolejna fabuła produkcji Ulfilmu – „Przygody Miksa” („Przygody Mixa”). Film ten – jako reklamowy – zamówiło Pomorskie Stowarzyszenie Ubezpieczeń. W rolach głównych wystąpili: Elżbieta Łabuńska – torunianka z urodzenia, Orwinówna, Władysław Ilcewicz, Aleksander Aleksy, J. Tempski oraz liliput Jasio Kochański. Akcja rozgrywała się w Toruniu, zdjęcia wykonano w miejscowych lokalach publicznych, na ulicach, placach oraz w okolicy.
Na ostatnie zdjęcia, 16 lipca, o godz. 23.00, w restauracji-kawiarni Tivoli przy ul. Bydgoskiej 12, producent poprzez prasowe anonse zapraszał torunian: „Szanownych gości uprasza się o przybycie celem uwidocznienia na filmie”.
Film nie miał najlepszej prasy: „jest to raczej film reklamowy, opracowany na kolanie. Walory groteski są słabe i akcja cała dość chaotycznie poprowadzona.”
Ewenementem miejscowym był fakt, iż przy okazji filmu zareklamowało się kilka firm toruńskich: kupiec Felicjan Kostrzewski, znana firma Sułtan i Spółka Wacław Maćkowiak, trudniąca się wyrobem i handlem trunkami alkoholowymi od 1858 roku oraz popularny skład i wyrób bławatów i konfekcji Kazimierza Jarocińskiego.

3/ Ulfilm realizował dokumentalne produkcje, jak kilka filmów z życia Torunia: obchód 3 Maja, mecz piłki nożnej Warty i Toruńskiego Klubu Sportowego, Pierwszą Pomorską Wystawę Ogrodniczo-Przemysłową (zob. tutaj, s. 2) dzięki temu oglądać ją będzie nawet zagranica! Wystawa, której celem była prezentacja rodzimych wyrobów przemysłowych i dokonań ogrodniczych, była ważnym wydarzeniem w Toruniu i na Pomorzu. Specjalnie dla celów ekspozycji wzniesiona została nowoczesna, awangardowa w formie Hala Wystawowa na Bydgoskim Przedmieściu, największa w Polsce, wedle projektu Kazimierza Ulatowskiego. (Później odbywały się tutaj inne wystawy.)  Komitet Wystawy udzielił wyłącznego prawa filmowania i fotografowania eksponatów i stoisk właśnie Agencji Ulfilm.

Słowo Pomorskie, 24.08.1928.

4/ Kolejne przedsięwzięcie Agencji Ulfilm to stała kronika filmowa Pomorza pt. „Życie Pomorza”. 30 lipca 1928 roku w kinie Palace odbyła się próbna projekcja drugiego numeru „Życia Pomorza”. Pokazano ważne wydarzenia z naszej dzielnicy, z czerwca 1928 roku, m.in.: zlot śpiewaków, strzelanie królewskie Bractwa Kurkowego, regaty w Bydgoszczy, I Pomorską Wystawę Ogrodniczo-Przemysłową, procesję Bożego Ciała itd.
Filmy takie należałoby zachowywać, by po wielu dziesiątkach, a nawet setkach lat potomni mogli ujrzeć życie swych przodków. Wielu zaś ze współczesnych toruńczyków może tam już teraz ujrzeć swoje fizjonomie.”
W jednej z recenzji napisano, iż produkcje te zasługują na uwagę, bowiem „jak Napoleonowi potrzebne były pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze, tak Pomorzu potrzebna jest propaganda, propaganda i jeszcze raz propaganda. Najlepszym dziś środkiem propagandy jest kino.”


Słowo Pomorskie, 13.01.1934
(dziatwa tłoczy się na film o Pomorzu).



Tu należałoby dodać punkt kolejny, czyli nową informację o filmie dokumentalnym przygotowywanym na zlecenie władz miasta, z okazji 10-lecia Polski Odrodzonej właśnie, w połączeniu z ogromną, krajową imprezą, która ten jubileusz miała honorować – Powszechną Wystawą Krajową w Poznaniu. Wystawa ta, pod patronatem Prezydenta RP Ignacego Mościckiego, miała pokazać dorobek odrodzonego państwa.



Na profilu Facebookowym 7 MAGAZYNÓW
zauważyłam dwie karty
zarysu „scenariusza” filmu o naszym mieście.
Rewelacja!



Ciekawe czy film zrealizowano?
I kto go nakręcił? Może Ulfilm?