W lutym 1946 roku podczas posiedzenia MRN (Miejskiej Rady Narodowej), kiedy ustalono nazwy 39
projektowanych ulic, kiedy m.in. Bydgoską planowano zmienić na 9 Maja,
MRN na wniosek klubu radnych PPS i PPR uchwaliła, aby zmienić nazwę
ul. Warszawskiej na Kosynierów Gdyńskich.
W styczniu 1947 roku WRN (Wojewódzka Rada Narodowa) sugerowała uchylenie decyzji o nadaniu nazwy „Kosynierów...” – nie tyle z powodu zachowania nazwy poprzedniej, czy niestosowności historycznej tej proponowanej, ale ze względów głęboko ideowych: pojęcie „Kosynierów Gdyńskich” zawiera w sobie przeciwstawność pojęć trudną do zrozumienia i niemożliwą do zmienienia dla nowoczesnego człowieka. Już pod Racławicami konserwatywny chłop polski poszedł po bohatersku na wroga z przestarzałą bronią, bo z kosami. Po przeszło 150 latach pracy całego świata w kierunku postępu, Polska doprowadziła do tego, że na czołgi z tą samą teraz jeszcze bardziej przestarzałą bronią rzucili się nie konserwatywni chłopi, a już robotnicy nosiciele postępu i to w Gdyni, najnowocześniejszym mieście polskim! Trudno o większy absurd. Bohaterskiej postawy robotników nie trzeba udowadniać utrwalaniem tego rodzaju wynaturzonych symbolów, jakim staje się uwiecznianie bzdurnego mitu o „kosynierach gdyńskich”. Spotkałem w publikacjach niemieckich materiał na ten temat, poza jedną wzmianką o „Sensemännern von Gdingen”, pełna pogardy i ironii dla tego nonsensu, ani słowa. Rozmawiałem z wielu robotnikami pomorskimi na ten temat, na wzmiankę o „kosynierach” śmiali się tylko. Utrwalanie takich niepotrzebnych romantycznych gestów jest niewychowawcze na przyszłość. Dziwił się temu nawet swego czasu Osmańczyk na łamach „Przekroju”. Niech się ta ulica nazywa Partyzantów Gdyńskich czy inaczej, ale nigdy „Kosynierów Gdyńskich”.
Procedura odwołań, z kancelarią Cywilną Prezydenta RP włącznie, była nieskuteczna. W czerwcu 1947 roku oddział drogowy donosi, że tablice z napisem „Kosynierów Gdyńskich” zdjęto 8 maja i przywrócono już te z nazwą „ul. Warszawska”.
W styczniu 1947 roku WRN (Wojewódzka Rada Narodowa) sugerowała uchylenie decyzji o nadaniu nazwy „Kosynierów...” – nie tyle z powodu zachowania nazwy poprzedniej, czy niestosowności historycznej tej proponowanej, ale ze względów głęboko ideowych: pojęcie „Kosynierów Gdyńskich” zawiera w sobie przeciwstawność pojęć trudną do zrozumienia i niemożliwą do zmienienia dla nowoczesnego człowieka. Już pod Racławicami konserwatywny chłop polski poszedł po bohatersku na wroga z przestarzałą bronią, bo z kosami. Po przeszło 150 latach pracy całego świata w kierunku postępu, Polska doprowadziła do tego, że na czołgi z tą samą teraz jeszcze bardziej przestarzałą bronią rzucili się nie konserwatywni chłopi, a już robotnicy nosiciele postępu i to w Gdyni, najnowocześniejszym mieście polskim! Trudno o większy absurd. Bohaterskiej postawy robotników nie trzeba udowadniać utrwalaniem tego rodzaju wynaturzonych symbolów, jakim staje się uwiecznianie bzdurnego mitu o „kosynierach gdyńskich”. Spotkałem w publikacjach niemieckich materiał na ten temat, poza jedną wzmianką o „Sensemännern von Gdingen”, pełna pogardy i ironii dla tego nonsensu, ani słowa. Rozmawiałem z wielu robotnikami pomorskimi na ten temat, na wzmiankę o „kosynierach” śmiali się tylko. Utrwalanie takich niepotrzebnych romantycznych gestów jest niewychowawcze na przyszłość. Dziwił się temu nawet swego czasu Osmańczyk na łamach „Przekroju”. Niech się ta ulica nazywa Partyzantów Gdyńskich czy inaczej, ale nigdy „Kosynierów Gdyńskich”.
Procedura odwołań, z kancelarią Cywilną Prezydenta RP włącznie, była nieskuteczna. W czerwcu 1947 roku oddział drogowy donosi, że tablice z napisem „Kosynierów Gdyńskich” zdjęto 8 maja i przywrócono już te z nazwą „ul. Warszawska”.
Foto to i kolejne = z wędrówki ze Spacerowiczami przed konferencją "młodszego pokolenia" (IV 2016) nt. historyzmu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz