W minioną sobotę przez kilka godzin
oddawaliśmy się – współczesnemu całkiem, ale i dawnemu – byciu razem i uczestniczeniu w kulturze. Współczesnemu, bo tu i teraz (choć trudno czasem
uczestnikom obrad powstrzymać się od klikania w smartfon…), dawnemu (żeby nie
powiedzieć archaicznemu 😕…), bo
przenieśliśmy się w czasie – do XIX w., lat międzywojennych. Daaawno, daaawno temu
owemu byciu razem i wspólnemu oddawaniu się kulturze służyły wynalazki –
fotografia, oglądana najpierw gromadnie w fotoplastykonach, z czasem w zaciszu
domowym, żywe obrazy w teatrach świetlnych, czyli film w kinach, która to sztuka odmieniła świat i przyczyniła
się do epokowych zmian, dotyczących m.in. postrzegania roli kobiety.
Tu projekt drewnianego budynku z salą wielką (koncertowa / balowa / taneczna) od strony ul. Grudziądzkiej, oraz plan sytuacyjny, oba z 1885 r. Na planie zaznaczona kręgielnia. |
Miejsca dla kultury i rozrywek: idee, architektura, ludzie to kolejny podjęty przez nas temat, po PRAKTYCZNYM PATRIOTYZMIE... (tu cudowne foto Spacerowiczów), pozostający w orbicie wielkich obchodów wielkich rocznic: krajowych – 100-lecia odzyskania niepodległości, 100. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez kobiety, oraz lokalnego jubileuszu – 95. urodzin Książnicy Kopernikańskiej (1923-2018). Rozmawialiśmy zarówno o kulturze wysokiej (Muzeum Ziemi Pomorskiej, Książnica Miejska im. Kopernika), jak i kulturze popularnej (zob. program = za chwilę będzie to książka 😊). Zabrakło jednak niektórych tematów, bo brak autorów chętnych do ich podjęcia… Dotyczy to np. planów hitlerowców z okresu okupacji dotyczących kultury: budowy wielkiego centrum muzealnego przy Rynku Staromiejskim, w miejscu Poczty Głównej (ta do wyburzenia); budowy „kwartału kultury” na Bydgoskim Przedmieściu (co tylko zasygnalizowałam w referacie nt. kin). Zabrakło opracowania o Domu Żołnierza (ob. teatr muzyczny), o kasynach w mieście funkcjonujących – cywilnych i wojskowych, jak np. dobrej klasy budynek kasyna przy ul. Fredry 6/8. Zachowane archiwalia pokazują ciekawe historie związane z jego lokalizacją. To miejsce ważne w kulturowym pejzażu Torunia, bo po pruskich wojakach wprowadziła się tu w latach międzywojennych szkoła oficerska Marynarki Wojennej, potem wojewoda pomorski. Cóż, znów marudzę, bo znów – jak po każdej sesji – mam trochę niedosyt… Ale ma też marudzenie pozytywne strony, bo implikuje pomysły i idee konferencji kolejnych 😁
Plan z 1911 r., już za czasów Łyskowskiej, niżej projekt "sali nowej", murowanej, w głębi działki, 1912 r. |
Gewerbeausstellung w Toruniu w 1913 roku, na terenie Viktoria Park Łyskowskiej: pocztówka (KPBC) i plan sytuacyjny z 1913 r., zaznaczony pawilon namiotowy dla wystawy. |
Wielką radość sprawili mi wszyscy bez wyjątku Goście, którym chciało się sobotę spędzić na kulturalnej podróży w czasie, a wielką satysfakcję – przedstawiciele rodzin bohaterów z tytułu sesji (...idee, architektura, LUDZIE): prawnuk Joanny Łyskowskiej – p. Piotr Bartlewicz (z synem) oraz córka Bogusława Magiery, bohatera pokazanego fragmentu filmu Panienka z chmur z 1929 roku – p. Jadwiga Tokarska z mężem (tak właśnie: żona ZE SWOIM mężem, a nie na odwrót, choć p. Witold znany wielce…). Ten akcent dbałości o język w warstwie nie tylko estetycznej, ale ZNACZENIOWEJ, podkreślam/łam celowo m.in. ze względu na wciąż obecny w mowie, często stosowany bezmyślnie patriarchat (przysłowiowa żona Steinborna…) oraz na 100-lecie praw wyborczych kobiet. Między innymi, bo ta językowa refleksja i staranność towarzyszą mi na co dzień.
Specjalny punkt programu stanowił pokaz wspomnianego fragmentu filmu z 1929 roku, odnalezionego przed kilku laty w magazynach Filmoteki Narodowej. Dzięki inicjatywie Michała Pieńkowskiego współpraca z Filmoteką ma szansę na kontynuację – na wiosnę planujemy pokaz starych filmów o Toruniu / z Toruniem / w Toruniu + wykład (mój) na temat najstarszych produkcji, które znamy tylko ze źródeł pisanych, więc nie do obejrzenia. Może odnajdą się gdzieś, kiedyś?, w magazynach niemieckich archiwów, filmotek? Marzeeenie…
Filmik zmontowany ze zdjęć Spacerowiczów (Toruńskie Spacery Fotograficzne) jest już tradycją, ale i tu było novum – informacja o kapitalnym pomyśle Małgorzaty Kos, która rzuciła nam wyzwanie (zwane czelendżem 😆 / ang. / Challenge): 100 razy Toruń na stulecie niepodległości. Niby proste, prawda? Wszędzie dokoła wszystkiego „100 na stulecie”. Wyzwanie polegało na tym, że:
- trzeba było zachęcić aż stu (!)
Spacerowiczów, żeby zechcieli udać się we wszystkie wszystkie bez wyjątku zakątki miasta
- przygotować dla każdego z tej setki
czelendżystów mapkę = Małgorzata pocięła plan Torunia na 100 części
- trzeba było trafić! –
co nie zawsze było proste i oczywiste, jak się okazało
- zrobić tam zdjęcia
- i zamieścić 20 wybranych kadrów (tylko! trudny
wybór!) na stronie TSF w okolicy świątecznej daty 11 XI. Tu o nim co nieco.
Efekty przerosły nasze
oczekiwania – powstał fantastyczny, unikatowy, pierwszy tego rodzaju OBRAZ
Torunia – bo powiedzieć „album” to za mało. OBRAZ Torunia badawczy i
subiektywny, dokumentujący i impresyjny, kreowany wrażliwością i fotograficznym
stylem każdego z autorów. Nie tylko gotyk na dotyk, Bydgoskie Przedmieście,
Wilhelmstadt, forty, Rubinkowo, Podgórz, Rudak, Wisła, Winnica itp. itd., ale
też miejsca i ostępy mało znane i rzadko odwiedzane. Teraz marzy nam się
wystawa, mnie jeszcze album… Równie cenne jak prace Spacerowiczów są Ich
komentarze: zachwyty odkrywaniem miasta nieznanego, "nowego", przygody na trasie i w
drodze – żeby trafić, gdzie trzeba. A na dodatek w każdej z tych tras
uczestniczymy WSZYSCY, co prawda tylko za pośrednictwem Facebooka, ale jednak. W
stulecie poznajemy nie tylko 100 miejskich impresji, ale JESTEŚMY RAZEM, łączy
nas idea,
piękno i refleksja. To
jedno z zadań kultury, tych WIELKICH zadań. Toruń ma szczęście do fajnych ludzi!
Nasz przedkonferencyjny spacer bibliotekowo-książkowy to były głównie dwa ważne miejsca (zabrakło czasu...): gmach TNT przy ul. Wysokiej 16 (pierwotna siedziba Książnicy) oraz jej nowy budynek przy ul. Słowackiego 8. Mogliśmy wejść wszędzie, a w Książnicy p. Anna Mazerska przygotowała mini pokaz zabytków ze zbiorów specjalnych (rękopisy i starodruki). Pełny spacer bibliotekowo-książkowy obejmuje wiele miejsc i wspomnień: bibliotek, księgarni, drukarni, antykwariatów, ale też wydawców książek i prasy, twórców książek: pisarzy, historyków itd., miejsc obecnych w literaturze dawnej i najnowszej (np. Anety Jadowskiej, „toruńskich” kryminałach). To całe mnóstwo miejsc związanych z takimi oto rodzajami działań:
- litero-twórcy = literaci, badacze, dziennikarze, wydawcy, drukarze
- książko-file / bibliofile = czytacze, zbieracze/kolekcjonerzy, badacze
- książko-kontakt = biblioteki, księgarnie, antykwariaty.
Choć podczas sesji było rozrywkowo 😊, to jednocześnie i pomnikowo –
wszak Książnica Miejska, Muzeum Ziemi Pomorskiej stanowiły w czasach II RP
swego rodzaju pomniki polskości i pomorskości. Pomniki funkcjonalne i żywe,
służące dobru ogólnemu, przyczyniające się do kształtowania i utrwalania
narodowej i regionalnej tożsamości.
Szkoda, że na wielką rocznicę 100-lecia odzyskania niepodległości nie
powstał jeden wielki pomnik, taki jak w
świętującej 100-lecie Finlandii – Helsińska Biblioteka Centralna, która ma być
„sercem miejskiej społeczności, nośnikiem kultury, sztuki i zaangażowanej postawy obywatelskiej dostępnej dla każdego” (nie wspominając o walorach architektonicznych).
Tak pojmowana nowoczesna instytucja kultury przywołuje od razu moje
skojarzenia – jako muzealniczki (choć na wygnaniu) – z dzisiejszym muzeum,
które często funkcjonuje jak ludeum raczej (choć decydenci / decydęci tego
nie zauważają, no ale jacy decydenci, takie refleksje…). Makdonaldyzacja
kultury oraz zachwianie proporcji pomiędzy misją a nastawieniem na zysk powodują „rynkowe”
konflikty – chore już na wejściu, bo tradycja i kultura nie są niczyją
własnością. Wystarczy przytoczyć przykład niedawnej awantury z lokalnego podwórka: dyrektor Marek Rubnikowiczem i Muzeum Okręgowe kontra Żywe Muzeum
Piernika (awantura trwa). No ale to z kulturą / ku...lturą niewiele ma wspólnego...