Było już w toruniarni o lodzie do użytku domowego (także tutaj). Powróćmy na chwilę do lodow(at)ego wątku (choć mrozów i zimy nie widać...).
Ożywiony handel lodem na przełomie XIX i XX w. dotyczył w dużej mierze lodu z jezior mazurskich. W styczniu 1902 roku wielce łaskawy minister komunikacji i dróg zarządził zniżoną taryfę za przewóz lodu. W okólniku rozesłanym do zarządów kolejowych informowano, że opłata za przewóz kolejowy będzie niższa wówczas tylko, gdy „ładunek wyniesie co najmniej 200 centnarów. Ulga, wynik łagodnego powietrza, zastosowaną będzie z dniem 1 lutego. Taka taryfa wyjątkowa wydana była także w latach 1898 i 1899.”
Źródła pozyskiwania lodu były różne,
od Wisły poczynając, po fosy fortecznych zabudowań. To rodziło problemy…
higieniczne i bakteriologiczne.
W lutym 1902 roku prasa doniosła: „Dorocznie wydzierżawiała królewska fortyfikacya lód z fos fortecznych. I w tym roku wyznaczono termin, na który przyszło kilku licytantów. Tym jednakże odnośna władza oświadczyła, że lekarze wojskowi, zbadawszy wodę z fos fortecznych, znaleźli w wodzie, a więc i w lodzie, bakterye. Z tego powodu lodu tego używać nie wolno!”
W lutym 1902 roku prasa doniosła: „Dorocznie wydzierżawiała królewska fortyfikacya lód z fos fortecznych. I w tym roku wyznaczono termin, na który przyszło kilku licytantów. Tym jednakże odnośna władza oświadczyła, że lekarze wojskowi, zbadawszy wodę z fos fortecznych, znaleźli w wodzie, a więc i w lodzie, bakterye. Z tego powodu lodu tego używać nie wolno!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz