Jeszcze jedną ekspozycję obrazów
europejskiej klasy mogli oglądać torunianie w kwietniu 1889 roku. Były to prace
prof. Gustava Graefa z Berlina – słynne na cały świat obrazy oryginalne:
„Märchen”, „Verfolgte Phantasie”, „Die Vier Elemente”, „Apotheosen der beiden
verewigten Kaiser”, „Der Waldkobold”.
Prezentowano je w Toruniu w sali
hotelu Muzeum, zaledwie przez kilka dni, ale za to przez 12 godzin dziennie (!)
– od godz. 9.00 do 21.00.
Gustav
Graef (1821-1895) specjalizował
się w malarstwie portretowym i historycznym. Studiował na Akademii w
Düsseldorfie, później w Monachium i ośrodkach europejskich (Antwerpia, Paryż,
Włochy). Był członkiem pruskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Tym większy był wstyd, kiedy... aresztowano go za rzekome wykorzystywanie nieletniego modela i krzywoprzysięstwo (1885). Ostatecznie jednak Graef został uniewinniony.
Tym większy był wstyd, kiedy... aresztowano go za rzekome wykorzystywanie nieletniego modela i krzywoprzysięstwo (1885). Ostatecznie jednak Graef został uniewinniony.
Ten artystyczno-moralny skandal odbił
się echem w środowisku nie tylko berlińskiej bohemy. Pisała o nim nawet…
„Gazeta Toruńska”.
„W stolicy uprzywilejowanego narodu
„des Gottesfurcht u. edlen Sitte” dzieją się też rzeczy godne stać się
przedmiotem analizy redaktorów Gall Mall Gazette. Nie zamierzamy wcale bawić
się brudami ojczyzny „Bauernfägerów”, ale przytoczymy z należytą ostrożnością
jeden fakt wielce charakterystyczny.
Słynny i powszechnie w Niemczech poważany artysta, profesor Graef, ojciec trojga dorosłych dzieci, dawniej portrecista, dziś jest malarzem brzydkich obrazów, do których malowania posługiwał się jakąś modelistką, niejaką Bertą Rother oraz jej siostrą. Miał nawet klucz do mieszkania Rotherów, która w czasie procesu okazała się moralnie upadłą i znikczemniałą.
Siostry Rother uwikłane były w proces o krzywoprzysięstwo, a p. prof. Graef o namawianie Berty do tej zbrodni. Powodem do krzywoprzysięstwa było pytanie, czy pomiędzy modelem a profesorem istniały pewne stosunki czy nie. W przebiegu procesu wyszły na jaw rzeczy rzucające nadzwyczaj smutne światło tak na świat artystyczny berliński, jako też na poglądy i zapatrywania tzw. sfer berlińskich.
Panna Berta Rother kosztowała p. prof. Graefa 36 000 mk, a obrazy przezeń malowane według tego modelu były tak moralnie brzydkie, że gdy się zdecydowano jeden z nich przedstawić sędziom, musiano użyć wszystkich środków ostrożności, aby go nie pokazać ciekawym widzom. Prof. Graef mimo najoczywistszych dowodów, jakie świadczyły przeciw niemu, zarzekał się, iż tylko „idealne” cele sztuki miał zawsze na oku – i sędziowie przysięgli uznali te powody za słuszne, bo wszystkich obwinionych uwolnili.
Podczas procesu fotografie Berty Rother (wypromowanej przez prof. Graefa na aktorkę) i fotografie jego obrazów miały ogromny pokup. Bercie idącej na ławę oskarżonych podawano i rzucano kwiaty, a publiczność wszystkich stanów i zawodów cisnęła się do lokalu sądowego. Po uwolnieniu otrzymała p. Rother kilka ofert od dyrektorów teatrów i właścicieli kilku wielkich lokali publicznych, ofiarujących jej miejsce kasyerek.
Prasa berlińska z wielkim zadowoleniem rozpisywała się o tych brudach i głosiła zasadę, że sztuka „idealna” ma swój inny kodeks, nie podlegający przepisom kodeksu karnego – tak, że np. Kreuz Ztg. uczuła się zniewoloną ostro wystąpić przeciw tego rodzaju dwoistemu kodeksowi.”
Słynny i powszechnie w Niemczech poważany artysta, profesor Graef, ojciec trojga dorosłych dzieci, dawniej portrecista, dziś jest malarzem brzydkich obrazów, do których malowania posługiwał się jakąś modelistką, niejaką Bertą Rother oraz jej siostrą. Miał nawet klucz do mieszkania Rotherów, która w czasie procesu okazała się moralnie upadłą i znikczemniałą.
Siostry Rother uwikłane były w proces o krzywoprzysięstwo, a p. prof. Graef o namawianie Berty do tej zbrodni. Powodem do krzywoprzysięstwa było pytanie, czy pomiędzy modelem a profesorem istniały pewne stosunki czy nie. W przebiegu procesu wyszły na jaw rzeczy rzucające nadzwyczaj smutne światło tak na świat artystyczny berliński, jako też na poglądy i zapatrywania tzw. sfer berlińskich.
Panna Berta Rother kosztowała p. prof. Graefa 36 000 mk, a obrazy przezeń malowane według tego modelu były tak moralnie brzydkie, że gdy się zdecydowano jeden z nich przedstawić sędziom, musiano użyć wszystkich środków ostrożności, aby go nie pokazać ciekawym widzom. Prof. Graef mimo najoczywistszych dowodów, jakie świadczyły przeciw niemu, zarzekał się, iż tylko „idealne” cele sztuki miał zawsze na oku – i sędziowie przysięgli uznali te powody za słuszne, bo wszystkich obwinionych uwolnili.
Podczas procesu fotografie Berty Rother (wypromowanej przez prof. Graefa na aktorkę) i fotografie jego obrazów miały ogromny pokup. Bercie idącej na ławę oskarżonych podawano i rzucano kwiaty, a publiczność wszystkich stanów i zawodów cisnęła się do lokalu sądowego. Po uwolnieniu otrzymała p. Rother kilka ofert od dyrektorów teatrów i właścicieli kilku wielkich lokali publicznych, ofiarujących jej miejsce kasyerek.
Prasa berlińska z wielkim zadowoleniem rozpisywała się o tych brudach i głosiła zasadę, że sztuka „idealna” ma swój inny kodeks, nie podlegający przepisom kodeksu karnego – tak, że np. Kreuz Ztg. uczuła się zniewoloną ostro wystąpić przeciw tego rodzaju dwoistemu kodeksowi.”
Coś jakby „pudelek” i mimowolna-reklama-za-wszelką-cenę
– tyle, że w archaicznym, XIX-wiecznym wydaniu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz