Fot. Marek Mrozowicz |
Wszystko płynie…
Banał, prawda? Takie było moje pierwsze skojarzenie wywołane przez kapitalne
zdjęcie Marka Mrozowicza. A kolejne – wciąż i bezustannie większym zachwytem
napawa mnie natura (Natura) niż dzieła sztuki, choć jestem historykiem sztuki i
od tej profesji w oglądaniu świata nie umiem / nie chcę się uwolnić. Choć
czasem bywa ona obciążeniem…
Na fotografii
to, co ludzkie, co jest wytworem naszych rąk i umysłów: toruńska starówka, nowy
most przez Wisłę – chluba ostatnich lat, wydaje się małe, znikome, ulotne wobec
potęgi żywiołu. To rzeka jest główną bohaterką obrazu. Żywa, bije od niej moc.
Nurt wody pociąga, taki fizyczny i symboliczny zarazem, ale też umyka przed
nami. Płynie. Od wieków. Natura nieskończona, powtarzalna, ale też za każdym
razem inna. O każdej porze dnia i nocy, porze roku. Czasem kojąca, czasem
niepokojąca, inspirująca – różnie, zależnie od naszych nastrojów.
Wszystko płynie
i nic nie pozostaje takie samo. Zmienia się natura, a jej cykliczne
odradzanie się daje nadzieję / energię / wiarę, zarówno w zmianę, jak i –
trochę paradoksalnie – w trwanie. Zmieniamy się i my. Ale niezmienne pozostaje
to, że widzimy to, co wiemy (i/albo to, co chcemy zobaczyć...), że nasze postrzeganie świata uwarunkowane jest
doświadczeniami, wiedzą, emocjami, oczekiwaniami, sugestiami. W każdym obrazie,
także obrazie natury, każdy z nas dostrzeże inne aspekty, szczegóły, co innego
go zafrapuje. I to jest piękne. Na tym subiektywnym odbiorze / postrzeganiu
polega SZTUKA – także sztuka natury. I sztuka życia.
Ta fotografia
jest dla mnie jak przypowieść o tym, co ważne, o skali / proporcji wartości w naszej
zwyczajnej codzienności. Daje punkt odniesienia – do mocy, Mocy Natury,
jednakowej dla każdego, bez względu na wiek, płeć, rasę, wyznanie, stan
posiadania itd. Taka egalitarna opowieść (żeby nie powiedzieć bajka…) o
wolności i równości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz