Nieustannie antysemickie Słowo
Pomorskie w 1934 roku ubolewało nad mistrzami fryzjerstwa w Toruniu, dla
których nieuczciwą konkurencję stanowią żydowskie fryzjerki pracujące
„prywatnie”. Odbierają tym samym klientów uczciwym mistrzom.
„Naturalnie nie opłacają patentu ani
podatków. Polskie <szabesgojki> dopomagają im w tem. Toruń zażydza się
bezustannie w dalszym ciągu i w takim tempie, że nie tylko ściągają do nas
kupcy i rzemieślnicy żydowscy, ale nawet… fryzjerki z <ludu wybranego>.
Te <Róże Saronu> zajmujące się fryzowaniem główek pań i robieniem im manicure
jeszcze nie zdobyły się na otworzenie sobie własnych zakładów. Pracują na razie
<prywatnie>, w mieszkaniach swoich na ul. Prostej i Mostowej. Wobec
poparcia jednak, jakiego udzielają im ich klientki, Polki i chrześcijanki
(niestety), m.in. panie ze sfer wojskowych i kupieckich (niestety), wkrótce już
prawdopodobnie żydówki staną w mieście naszem na tak <pewnych nogach>, że
będą mogły założyć własne fryzjernie. Paniusiom, które im znoszą polski grosz i
ułatwiają pobyt u nas, jakoś nie wstyd, mimo że pozbawiają przez swoje
postępowanie chleba głodujące już i tak fryzjerki polskie, a więc własne
rodaczki… do tegośmy doszli.”
Pod pomnikiem Kopernika. Słowo Pomorskie, 1931. |
Trzeba przypomnieć, że niektórzy wykwalifikowani
mistrzowie sztuki fryzjerskiej prowadzący legalne interesy także świadczyli
usługi w domach klientów. Tyle, że nieopodatkowane amatorki mogły stosować
niższe ceny…
Trzeba znaleźć środek zaradczy – „Nie
będzie chyba innej rady, jak podać do wiadomości publicznej nazwiska tych <Polek>,
które tak walnie zasługują się na niwie zażydzenia Torunia. Najszerszy ogół
dowie się przynajmniej, która z <gojek> dokłada swoją cegiełkę do dzieła
przekształcenia prastarego grodu Kopernika w nowe Nalewki.”
Jeszcze gorsze są pokątne zakładziki
prowadzone się w prywatnych mieszkaniach. „Nie płacą podatków, nie opłacają
lokalu ani światła, ani służby. W Toruniu manicurem pokątnym trudnią się
przeważnie żydówki (jest och podobno 8) – odbierają chleb polskim zakładom,
które po opłaceniu wszystkich podatków i świadczeń muszą ciężko pracować, aby
związać koniec z końcem.”
Tylko około 1/3 właścicieli zakładów należy do cechu (o czym niebawem).
Innym wrogiem zakładów fryzjerskich w
latach 30. XX w. była… żyletka. Skoro większość panów z niej korzysta, to
salony pustoszeją. W czerwcu 1935 roku, podczas wielkiego Święta Rzemiosła (było w toruniarni w odcinkach: 1, 2, 4), fryzjerzy zażądali... „wydatnego opodatkowania żyletek pochodzenia
zagranicznego, aby temsamem wpłynąć na powiększenie zatrudnienia z zawodzie
fryzjerskim, a temsamem zmniejszyć bezrobocie wśród pracowników
fryzjerskich”...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz