Empornik nadgryziony zębem..., hmmm - naturalnym, nie "zębem czasu", jak w piernikajce 😉 Fot. Grażyna OL |
TORaś tegorocznego święta BP, z empornikiem w dłoni. Fot. Kamilla Krajewska-Kełpińska |
Celem zabawy przy niszczejącym zabytkowym domu „jak z piernika” było zapobieganie zapomnieniu,
wykluczeniu z pamięci tego miejsca (bo nie tylko budynku samego), czyli taka
rewitalizacja mentalna, prywatno-życzeniowa, skoro na inną nas / miasta nie stać…
Ideą ukrytą było uświadomienie, że historia towarzyszy nam zawsze i wszędzie
oraz że obok nas, na wyciągnięcie ręki, są także… bajki, tylko fantazji trochę
trzeba, żeby je dostrzec. Przy okazji piernikajka pokazać miała urodę, pojemność i kreatywność języka
polskiego (co staram się robić zawsze i wszędzie, acz z różną intensywnością, zob. np. w toruniarni "językowo").
Czytelnicy toruniani zapewne wiedzą, czym są moje piernikajki, a nie bywającym w moim e-świecie wyjaśniam, że Piernikajki, czyli toruńskie piernikowe bajki [książka w druku] to piernikowo-toruńskie do kwadratu bajki, które powstały z połączenia wątków piernikowych, legend oraz przeróżnych prawdziwych historii toruńskich, z wydarzeniami współczesnymi, lokalnymi – w duchu jak najbardziej dzisiejszym.
Przepis na piernikajki, per
analogiam do wiekowego przepisu na pierniki: weź miodu przaśnego, ile chcesz… = weź okruchy historii i kultury
sprzed lat wielu i ślad bieżącego życia codziennego, ducha legend starych i
iskrę fantazji, dopraw gibkością języka i diamencikami humoru, dodaj weny tyle,
aby czytelnik rozum(ek) zechciał pogimnastykować i skojarzeń nić uchwycił. Raz
uruchomiony tok myślenia i słowotwórczej zabawy nie daje się zatrzymać! Kolejne
wątki piernikajek czasem kreowała sama tylko językowa ekwilibrystyka. Jest ona
też formą sprzeciwu wobec złodziei słów, którzy diametralnie zmieniają ich
znaczenie. Ironia i humor, czasem
sarkazm, służą komentowaniu rzeczywistości i refleksji nad nią.
Agitujemy i czekamy na gości... Fot. KK |
Gadaczka...Fot. Kamilla Krajewska-Kełpińska |
Najpierw wprowadzenie – o miejscu: architekturze, mieszkańcach, kontekstach, o pruskim murze w Toruniu i jego znikaniu, o pomyśle na nowo-opowiadanie historii miejscowej w bajkowy sposób, czyli o powstawaniu piernikajek, o inspiracjach – czasem osobowych (TORaś), czasem były to luźna skojarzenia, konkretne wydarzenia, także książki i inne publikacje, filmy, fotografie, impresje i rozmowy.
Fot. Grażyna OL |
Fot. Kamilla Krajewska-Kełpińska |
Potem akcja = aktorskie czytanie piernikajki pt. TORasia nadmierny apetyt, propagandowy styl piernikowy, wizje, rewizje i (re)witalizacje oraz inscenizacja okazjonalna w wykonaniu Agnieszki Niezgody. Ciekawość świata była wielką zaletą TORasia, podobnie jak jego obżarstwo – wielką wadą... Tak rozpoczyna się ta opowieść. Są w niej książki, biblioteka i biblioteczny kot - z Książnicy 😊 (biblioKOTeka i KOTalog), ale też wodowskaz, cesarz Wilhelm II i egzotyka miejscowa, burzymurki i zachowawcy / zabytków miłośnicy, Milicja Obywatelska i studenci Uniwersytetu, witalność i re-witalizacji pragnienie. Kto zechce poczytać – zapraszam do toruniarni (tutaj) albo do biblioteki przy ul. Fałata 35 - tu także zdjęcia (Piotra Kożurny i Andrzeja R. Skowrońskiego).
Praczka-kucharka Franciszka w akcji. Sypała nawet diamencikami humoru - dosłownie...😊 Fot. Grażyna OL |
Połączyła nas wspólna zabawa / idea: ŻĄ-DA-MY RE-WI-TA-LI-ZA-CJI! oraz emporniki - dosłownie. |
Fot. Grażyna OL |
Fot. Grażyna OL |
Gwoli wyjaśnienia: pierwowzorem TORasia był kilkuletni Leon, w ubiegłym roku uczestniczący wraz z mamą w moim wykładzie w Książnicy (od pewnego momentu w rozczulającej pozie „śpiącego Stasia”...), a kilka dni później w spacerze historycznym podczas święta BP – ciekawy wszystkiego, z pytaniami, pomysłami, pełen werwy i z i(s)krą wewnętrzną.
Zapraszam do piernikajkowej lektury!
(póki co - wyrywkowej, a jesienią już kompletnej, książkowej).
(póki co - wyrywkowej, a jesienią już kompletnej, książkowej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz