Szukaj na tym blogu

środa, 24 października 2018

KIEDY MATEMATYKA I LOGIKA OKAZUJĄ SIĘ DO D… , CZYLI PO WYBORACH

Kiedy matematyka i logika okazują się do d...? Wtedy, kiedy stosuje się dzielenie mandatów metodą d’Hondta, które w wyborach samorządowych dalekie jest od wielu rzeczy: matematyki, logiki, sprawiedliwości, od poczucia obywatelskiego wpływu-na-cokolwiek, dalekie od doskonałości, co na toruńskim przykładzie wyjaśnił Robert Czekański

Galeria Rusz
Kiedy mandat dostaje ten, kto ma kilkakrotnie mniej głosów od konkurenta, to wyborcy są co nieco „zrobieni w konia”… Poza tym ZA DUŻO PARTII W SAMORZĄDACH! Na konkretnych ludzi powinniśmy głosować, a nie ilorazy, przeliczniki itd.
Kiedyś był „jedynie słuszny” monopol PZPR, dziś jest „sławetny” duopol PiS i PO – prawdziwy świat nie jest tak zabetonowany! Hegemonia duopolu + media + brak refleksji sprawiają, że wykoślawienie sięga i samorządów. Żal.

Przed ciszą wyborczą zadałam pytanie, czy będzie NOKAUT? Hmmm, faktycznie był, ale nie ten spodziewany…😩 Miałam nadzieję, że uniwersalne, PONADPARTYJNE idee miasta przyjaznego dla mieszkańców, reprezentowane przez bezpartyjny MY TORUŃ, dają nadzieję na drugą turę w wyborach prezydenckich. Tym bardziej, że poparte dotychczasową pracą radnych Czasu Mieszkańców w Radzie Miasta (2014-2018) – czyli przedstawicieli mieszkańców bez partyjnej „czapy”, bez układów typu koalicja-która-nie-jest-koalicją itp. itd.
Około 25% mieszkańców Torunia wybrało prezydenta w pierwszym podejściu (ponad 50% głosujących przy frekwencji około 50%). Czyli około 25% torunian najbardziej lubi piosenki,które już zna... 😰+😭 = najbardziej lubi polską zjednoczoną partię władzy.
Około 25% torunian nie chce mieć poczucia sprawczości choćby w najmniejszym stopniu, nie chce uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. No tak, łatwiej, kiedy ktoś decyduje za nas, wtedy odpowiedzialność ponosi ktoś inny, można do woli narzekać i krytykować. Ta część mieszkańców zdecydowała, że nadal będzie rządzić prezydent, a Rada Miasta, która do tej pory była połączona koalicją-która-nie-jest-koalicją, wciąż będzie tylko przyklaskiwać. W moim śmiesznym rozumieniu demokracji koalicja powinna dotyczyć programu, celów i zadań, a nie zgody na wszystko. Koalicja nie wyklucza dyskusji! No tak, ale to przecież była koalicja-która-nie-jest-koalicją 😰. Pytanie zasadnicze: CZY NADAL NIĄ BĘDZIE? Podczas rozmów przed wyborami wiele osób pytało: a po co właściwie ta Rada? Mieli rację 😕.
Około 25% mieszkańców Torunia najbardziej lubi anachroniczną wizję miasta z epoki słusznie minionej (asfalt – beton samochody), zastany układ personalny określonej „jakości” (czego przykładem szef instytucji ku...ltury z wyrokiem karnym, inny szef znany z mobbingu itp. itd.). Co do tej wątpliwej „jakości” naszych „elit” / elyt – tak samo, jak tenże szef instytucji ku…ltury z wyrokiem, poza standardem przyzwoitości jest dla mnie kandydowanie osoby z prawomocnym wyrokiem. Chodzi o Łódź oczywiście. Odwieczne prawo w „polityce”: nam wolno – innym nie.

Toruńskie wybory pokazały, że wolimy „być rządzeni” niż podejmować odpowiedzialność; pokazały, jak daleko nam do społeczeństwa obywatelskiego, przynajmniej u nas na prowincji. Głosujemy na „piosenki, które już znamy”, na mężów / żony / synów / córki znajomych, na nazwiska, które gdzieś kiedyś obiły się o uszy, które były na plakatach / banerach koło szkoły, na płocie miejskiej budowy, cmentarza. Oj, takich miejskich jutronautów nam brakuje...! (MIASTONAUTÓW).
Mam to poczucie od dawna, a pogłębiło się podczas rozmów w okresie przedwyborczym z torunianami na ulicy, w autobusie, w sklepie, ale też ze znajomymi, których poznaję od „nowej strony” – strony braku zaangażowania w swoje miasto. Braku zainteresowania sprawami podstawowymi nawet. Cóż, każdy ma prawo do bierności. Kiedyś, dawno, dawno temu (jak to bajanie brzmi w bajkach...) była grupa społeczna zwana inteligencją (dziś niektórzy nazwaliby ją kastą...). Odróżniał ją od innych grup między innymi etos zaangażowania społecznego i poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne. Coś jakby przedstawicieli tejże coraz mniej. Nie opłaca się „po prostu”. Smutne.

Smutne podsumowanie nie wynika wyłącznie z wyborczej porażki MY TORUŃ, ale przede wszystkim z wyników wyborów w Toruniu w ogóle. Analiza listy nowych radnych w połączeniu z analizą ich pracy w ciągu minionych 4 lat pokazuje, że to nie rzetelna praca i wiedza, zaangażowanie na rzecz miasta i mieszkańców (nie mylić z partią i władzą!) są najważniejsze. Liczą się sztuczki „marketingowe”, pieniądze na „reklamę”, bycie synem X-a czy prawą ręką Y-a i inne takie tam „drobiazgi”. Sprawdza się stwierdzenie klasyka: ciemny lud to kupi! Wciąż kupuje. (Dobrze, że przynajmniej w dużych miastach jednak NIE). Tak, wiem, w polityce liczy się skuteczność, ale ta w wersji bez cudzysłowu!

Legal or not legal? Nie wiem...
Pojawiły się krótko przed ciszą wyborczą,
zniknęły zaraz po wyborach.
 

Nowoczesna, która powstawała w kontrze do Platformy Obywatelskiej, teraz razem = też koalicja-która-nie-jest-koalicją? Szybka (r)ewolucja. Co z tożsamością? Z obietnicami? O wartościach nie wspomnę, bo mógłby ktoś zapytać: CO TO SĄ WART-OŚCI? 
 
Galeria Rusz
Z tych względów nie nadaję się do „polityki”, co wiem i twierdzę od zawsze, choć mam wciąż niewyczerpaną wolę poprawiania świata i żywą wciąż niezgodę na to, co złe i głupie, co krzywdzi innych. Jedyna partia, którą reprezentuję od zawsze, wytrwale i konsekwentnie, to moja jednosobowa Partia Wrogów Głupoty 😉. Nie ma szans na przebicie się do tzw. elektoratu 😰, nie ma szans na wpływanie na rzeczywistość 😰 (choć pracuję rzetelnie od lat wielu nad obniżaniem poziomu tejże na G). I niech tak zostanie, bo najważniejsze są dla mnie wartości. Śmieszne, prawda?

Już po wyborach. Bezpartyjna grupa MY TORUŃ przeżyła nokaut. Cóż, życie toczy się dalej. Nadal będę pracować nad uświadamianiem, że kultura to korzenie, że korzenie – to poczucie przynależności, z którego między innymi rodzi się OBYWATELSKOŚĆ. Rodzi się = optymistyczne stwierdzenie; może raczej: zrodzi się, kiedyś… Oby jak najszybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.