Śmieszne pytanie – czy zastanawialiście
się kiedyś, jak z przechowywaniem żywności radzili sobie torunianie (i nie tylko) w czasach, kiedy nie
było chłodziarek/lodówek? Baaardzo zasadne pytanie przed świętami...
Były lodownie, czyli wkopane w ziemię komory chłodzone lodem. Były „szafki chłodzące”, z użyciem zimnej wody lub lodu. Ale skąd brać lód o każdej porze roku i w potrzebnych ilościach? Szczególnie przy wysokich temperaturach? Jak go „magazynować”?
Były lodownie, czyli wkopane w ziemię komory chłodzone lodem. Były „szafki chłodzące”, z użyciem zimnej wody lub lodu. Ale skąd brać lód o każdej porze roku i w potrzebnych ilościach? Szczególnie przy wysokich temperaturach? Jak go „magazynować”?
Szafka chłodząca oferowana w znanym sklepie przy Rynku Staromiejskim. Thorner Presse, 1910 r. |
Lód wycinano zimą ze zbiorników wodnych, np. z
Wisły. Ale to nie wystarczało, skoro prasa donosiła o... wielkich zagranicznych dostawach lodu
transportowanego berlinkami. Berlinkami płynącymi tą samą Wisłą, z której
wcześniej, przy mrozach, lód wycinano.
Pod koniec marca 1884 roku jedna z
berlinek przywiozła z Gdańska 14.300 cetnarów lodu... norweskiego dla browaru
p. Spohnnagla. Ten dar zimy był w wielkich kwadratowych bryłach, o grubości 14-15
cali. W Gdańsku płacono za cetnar 60 fen., tutaj – 80 fen. „Lód norweghski
zupełnie tak wygląda, jak polski, ale przymioty piwa, do którego zostanie
użyty, pewnie będą gorsze niż dotychczas przy używaniu polskiego lodu, bo
piwowarzy, nie mogąc podwyższyć cen utartych długoletnim zwyczajem, wynagrodzą
sobie zapewne koszta wydane na lód oszczędnością słodu.”
Tylko jednego dnia w 2. połowie kwietnia
tego roku lodu norweskiego przypłynęło do Torunia aż sześć berlinek. Tylko jedna z nich miała na pokładzie aż 18.000 cetnarów tego wrażliwego ładunku.
Cóż, dziś byłby to dziwny towar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz