Szukaj na tym blogu

niedziela, 27 kwietnia 2014

PRUSKI MUR Z ŻELAZEM W ŚRODKU

Lektura starych, baaaardzo starych gazet, acz w nowoczesnej, bo elektronicznej formie, jest naprawdę pasjonująca. Pozwala poznawać miasto z przeszłości, jego codzienność i ważne wydarzenia, jakby to było wczoraj. No i archaiczny co nieco język o czym przy innej okazji.

Opisana niżej katastrofa budowlana miała miejsce we wrześniu 1889 roku. Dotyczy ona znanego nam budynku Reit Institut Maxa Palma na rogu ulic Warszawskiej i Poniatowskiego, który z hippicznego przybytku z czasem przekształcony został w teatr świetlny pod nazwą Kinematograph-Theater Metropol.

Dzisiejszy widok budynku od ul. Warszawskiej,
niżej - od ul. Poniatowskiego.


Z prasy dowiadujemy się, że "za kościołem św. Jakóba, przy nowej ulicy do małego dworca prowadzącej buduje fabryka Drewitza ujeżdżalnię koni". Dzięki tej notatce wiadomo, że w realizacji budynku uczestniczyła znana toruńska Fabryka Maszyn Rolniczych  i Odlewnia Żelaza E.(duard) Drewitz.
Konstrukcja gmachu była nietypowa - coś w typie tzw. pruskiego muru, ale zamiast drewna użyto... żelaza. Kiedy teraz ten nowy rodzaj budowy zaczęto wypełniać cegłą, "budynek się zwichnął, a wyszedłszy z kluby runął na ulicę. Przyczyna runięcia spoczywa w tem, że żelazo użyte do budowy było za cienkie i nie mogło znieść ciężaru cegieł." Czy to wina wykonawcy (firma Drewitza) czy nieprawidłowego projektu? Tego nie wiemy.
Dalej sprawozdawca skonstatował, że tego rodzaju budynki są wówczas tylko praktyczne i trwałe, jeśli ściany wypełnia się nie cegłą, ale blachą - na zewnątrz, a deskami - wewnątrz. Niezbędne jest też położenie między blachę a deski stosownych tafli wojłokowych - to rodzaj izolatora
. "Domy takie widzieliśmy na wystawie w Wiedniu w 1873 roku.” 

Dziś o pruskim murze dość głośno, choć społeczne zainteresowanie nie przekłada się na instytucjonalną i systemową troskę o te zabytki, niestety. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.