Nie chcę tytułować
posta nazwą listopadowego dnia ważnego dla nas wszystkich – Wszystkich Świętych
(dawniej Święto Zmarłych…) z szacunku dla – świętych i nieświętych – naszych
protoplastów. Ale refleksja zaduszkowa sama ciśnie się na klawiaturę, smutne,
że co roku ta sama… Odnosząca się do (braku) szacunku dla grobów zasłużonych
torunian. Myślę konkretnie o nagrobku prof. Jerzego Hoppena, który mijam idąc
na grób dziadków. Smutny widok. Nie jedyny.
Czy Uniwersytetu nie stać na odrobinę zainteresowania i wysiłku? Na kilkakrotne w ciągu roku odwiedziny i uporządkowanie grobów uczelnianych tuzów? Jeśli „nie stać” dosłownie, w znaczeniu: pójść z wiadrem, grabkami i szczotką, już niekoniecznie ze zniczem, to może stać na opłacenie tego rodzaju usługi?
Zaniedbane groby profesorów
(kiedy brak rodziny, która zadba) to wstyd dla uczelni. Tak uważam. Uniwersytet
jest – był?, powinien być? – nie tylko szkołą dającą wiedzę i umiejętności, ale
też miejscem nieustannego doskonalenia w kwestiach kultury i etyki, zasadniczo wykraczających
poza pojęcia MOJE i TERAZ.
Stać nas na Pamięć Wielką (ulice / ronda / place / szkoły / instytucje / itp. itd. imienia, wystawy, publikacje, akademie itp. itd.), bo łatwiejsza w obsłudze – nie wymaga fatygi i pozwala na auto-kreację, niby „przy okazji”. Nie stać nas na pamięć małą, codzienną i niezmienną – bardziej żmudną, mało widoczną, czyli nieefektowną... Takie to małe i doraźne.
Cóż… Zakończę post jedną
z myśli nieuczesanych Stanisława Jerzego Leca:
Trudno rozszerzać horyzonty. A zezem?
Zwracam honor - dziś (1 XI) grób uporządkowany i "odpicowany".
OdpowiedzUsuń