Stare i nowe... |
Skoro święto, trzeba trochę poświętować i trochę
czasu spędzić z rodziną (zamiast wiecznie pracować…) – więc wycieczka między innymi do
bliskiego mojemu sercu (i sercom moich najbliższych) Chełmna.
Chełmno zawsze jest piękne, bez
względu na porę roku i dnia, humor własny i okoliczności przyrody. Piękne nawet
w swojej surowości zabytków niezadbanych (JESZCZE niezadbanych; czasem podglądanie przez dziurkę od klucza nie nastraja optymistycznie...). Świetne do snucia „się” i snucia refleksji, jako plener fotograficzny.
Z posesji po byłym hotelu - w stronę historii ISTNIEJĄCEJ. |
Tym razem zwróciła moją uwagę fajna forma przywołania historii, a do tego w miejscu znaczącym – przy Rynku, w miejscu zniszczonej wiele lat temu okazałej kamienicy z hotelem, potem mieszczącej Powiatowy Dom Kultury, kawiarnię i co tam jeszcze. (Od czasów głębokiego PRL-u przy Rynku została tylko WIELKA DZIURA...) To ogromne fotografie na płocie okalającym posesję. Po prostu. Łącznie z pocztówkami przedstawiającymi tenże Culmer Hof. Każdy może niemal wkroczyć do tego dawnego świata...
Culmer Hof z prawej. |
Chełmno i chełminianie – taka mini dawka kwintesencji przeszłości
miejsca. Fajne. Domyśla(ła)m się ręki Anny Soborskiej-Zielińskiej :-) Chełmno i Ona (oraz Marek
Zieliński) to jedność :-) ...ALE okazało się, że to nie Oni, a organizatorzy Festiwalu Sztuki 9 HILLS (wolałabym nazwę w ojczystym języku...).
Tę podróż w czasie przedłużyłam sobie w formie książkowej –
sięgnęłam ponownie po „Chełmno i jego mieszkańcy na starej fotografii”.
Uczta dla ducha i rozumu – polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz