Hasła
promocyjne – slogany – rzeczywistość. Różne rzeczywistości. Toruń porusza, oj
tak, szczególnie w centrum. Kilka dni temu tak mi się zestawiły w kadrze, w
reprezentacyjnej przestrzeni, wielkie szmaty instytucjonalno-urzędowe: Urzędu Miasta i Centrum
Sztuki Współczesnej, a do tego „stylowa” reklama przed teatrem. Za komentarz
wystarczą obrazki, prawda?
W pierwszym przypadku maxi-szmata karygodna tym bardziej, że: 1/ na zabytkowym gmachu, 2/ taki zły przykład daje sam Urząd Miasta. Jak ma (ewentualnie) egzekwować cokolwiek od innych „się reklamujących”? Bo zakładam, że kiedyś będzie czegoś żądał od wieszaczy reklam…
W drugim przypadku skojarzenie szmaty kina Centrum (są jeszcze wielkie reklamy CSW od strony pomnika Jana Pawła II) ze sztuką współczesną, która stanowi jądro i duszę tego gmachu, jest dość żałosne… A może neon? Z artystycznym polotem? Wkroczyły neony do historii sztuki przebojem :-)
W pierwszym przypadku maxi-szmata karygodna tym bardziej, że: 1/ na zabytkowym gmachu, 2/ taki zły przykład daje sam Urząd Miasta. Jak ma (ewentualnie) egzekwować cokolwiek od innych „się reklamujących”? Bo zakładam, że kiedyś będzie czegoś żądał od wieszaczy reklam…
W drugim przypadku skojarzenie szmaty kina Centrum (są jeszcze wielkie reklamy CSW od strony pomnika Jana Pawła II) ze sztuką współczesną, która stanowi jądro i duszę tego gmachu, jest dość żałosne… A może neon? Z artystycznym polotem? Wkroczyły neony do historii sztuki przebojem :-)
Reklama przed
teatrem może służyć za podręcznikowy przykład braku troski o przestrzeń
wspólną, o promocję miejscowych zabytków (nie tylko szpeci, ale i zasłania
widok!). O samych słupo-formach nie wspominając.
Szmatex-centrum
porusza. Gdybyśmy chcieli dziś zrobić sobie pamiątkowe fotki z urodzin miasta
(niebawem, 24 czerwca), jak w 1933 roku, na 700-lecie, w każdym kadrze będą szmaty…Chyba że ograniczymy się do górnych kondygnacji i pułapów :-)
Szmatex-centrum to fragment problemu dotyczącego nie tylko zespołu staromiejskiego i nie tylko Torunia. „Reklamy” są wszędzie, nieważne: legalne czy nielegalne, czego dotyczą; są wszędzie:
na autobusach
i tramwajach,
przystankach
komunikacji publicznej,
słupach lamp ulicznych, sieci elektrycznej,
na ławkach –
można usiąść na oponie lub aucie, piwie, serze lub jajkach (ups, przepraszam za wyrażenie…).
Czasem kumulacja wręcz powala, np. na „skwerze reklamy”, jak nazwał to miejsce Literołap, na litery w przestrzeni wspólnej szczególnie uwrażliwiony.
Cóż, inwencja / inwęcja ludzka, a raczej twórców / tfurców reklam jest
nieograniczona. Zostały im jeszcze:
dachy –
hektary, ale rozumiem, że populacja oglądaczy zbył mało liczna, żeby się
opłacało, bo tylko dla latających lub dronujących :-)
jezdnie – tu
target masowy!,
torowiska
tramwajowe,
no i schody!
Tu prapoczątki już zrobione, choć na razie w szczytnym celu wspomożenia
edukacji. Z wizją edu-inwazji także na ściany, poręcze itd. … Cóż, cel może i szczytny,
ale idea tak samo obłędna, jak w przypadku szmato-reklamy: zmasowany atak na
potencjalnego odbiorcę ZEWSZĄD.
Warto pamiętać, że inwazja infomasy, nadmiar danych powoduje szum informacyjny, zakłóca przyswajanie i komunikację. W psychologii opisany jest tzw. syndrom zmęczenia informacją. Jeszcze nie opisano syndromu zmęczenia reklamą / szmato-reklamą (bo także w kategoriach estetycznych), ale pewnie już wkrótce to nastąpi…
Zaraza szyldozy.Pomijając zaśmiecanie przestrzeni i gwałcenie naszych oczu (uszy mamy gwałcone przekleństwami i głośnymi rozmowami przez telefon w środkach komunikacji) jesteśmy traktowani jako potencjalni uczestnicy wszystkiego. Jeśli chcę coś znaleźć, to znajdę. W Szwajcarii NIE MA szyldów, reklamy wydarzeń kulturalnych są tylko na estetycznych słupach ogłoszeniowych, a jakoś ludzie nie błądzą i znajdują to, czego sami chcą. No, ale jak widać w Toruniu pieniądz nie śmierdzi i rozgrzesza wszystko.
OdpowiedzUsuń