Trasa
pochodu podczas święta rzemiosła pomorskiego (23 czerwca 1935 roku) wiodła od Pl. św. Katarzyny do Hali Wystawowej na Bydgoskim
Przedmieściu, ulicami: Warszawską, św. Katarzyny,
Królowej Jadwigi, Szeroką, św. Ducha, Kopernika, pl. Bankowy i Bydgoską.
Pochód otwierali heroldzi w średniowiecznych strojach, kompania z 58 sztandarami organizacji cechowych Pomorza, jechało 29 platform pomysłowo przystrojonych, z mistrzami, czeladnikami i uczniami w strojach zawodowych – w sumie około 3,5-4 tys. rzemieślników. Dekoracje całego obchodu zapewniała ekipa teatralna.
Mozolne
i intensywne przygotowania do wielkich obchodów trwały kilka miesięcy. Ogromnym
wysiłkiem było przygotowanie cechowych platform. Korporacje miały je wystawić
we własnym zakresie, według własnego pomysłu. Platformy „miały uwypuklić
wartości danego zawodu w celach tak propagandowych, jak i instruktywnych”.
Szczegóły najbardziej atrakcyjne trzymano w tajemnicy do ostatniej chwili.
Podczas pochodu cieśle i murarze pokazali kompletny dom, kowale – „przenośną” kuźnię z ogromna podkową, szewcy – z dwoma gigantycznymi butami, z których jeden umieszczony był na modelu parowca (cholewkarze z Gdyni), tapicerzy – wielką leżankę, cukiernicy – tort wagi 2,5 cetnara, nad którym mozolili się ponoć cały tydzień, zużywając do wypieku 3 tys. jaj. Tort ten, na widok którego widzom ciekła ślinka, dźwigało sześciu ludzi.
To cukiernicy właśnie, a także fryzjerzy, wzbudzali największy podziw. Ci ostatni, w rokokowych kostiumach, wykonywali fryzury z epoki. Krawcy przykrawali, szyli, prasowali ubrania, mieli też ogromnych rozmiarów żelazko.
Piekarze na platformie zainstalowali piec, wygniatali ciasto, piekli bułki i rzucali je w tłum, podobnie jak rzeźnicy – własnej roboty kiełbasy, co wzbudzało niesamowity aplauz publiki. Ucieszył się też Wojewoda, któremu ekspedientka z platformy podała kiełbasę na długiej żerdzi.
Cech stolarski na długich tykach niósł miniaturowe meble, introligatorzy wieźli ogromną księgę, której nikt by nie uniósł.
Na platformie kominiarzy był model dachu z dwoma dymiącymi kominami, z których... wychodzili sami mistrzowie. Ślusarze samochodowi chwalili się motocyklem zaprojektowanym przez posterunkowego Kiszkę z Torunia, wykonanym w całości na miejscu.
Pochód zamykała czeladź rzeźnicka na koniach, a także auta i rowery przypominające, że rzemiosło posługuje się nowoczesnymi środkami transportu i produkcji. Cały pochód trwał bez mała godzinę, a ręce same składały się do oklasków.
Finał
pochodu miał miejsce na placu przed Halą Wystawową, gdzie wśród lasu sztandarów
cechowych zebrali się honorowi goście, przedstawiciele władz, uczestnicy
pochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz