Szukaj na tym blogu

środa, 9 listopada 2016

DBM, PORAŻKI I STAN SZCZĘŚLIWOŚCI (CzM)


Wczoraj nie udało się wybrać rady okręgu Stawki. Zabrakło nam… dwóch osób. Porażka. Kolejna, bo w okręgu Podgórz rada też nie powstała. Rozrasta się pustynia DBM = demokracji-bez-mieszkańców.


Fot. za: Pixabay
CZYJA porażka? A raczej w liczbie mnogiej: PORAŻKI. To porażka mieszkańców, bo nie będziemy mieli swojej reprezentacji, nasz głos nie będzie słyszany i słuchany (hmmm, z tym ostatnim bywa różnie, nawet gdy rady są…). Ale przede wszystkim, jak sądzę, to porażka władz miasta, która wpisuje się w nurt kąsultacji, kąkursów, które – odfajkowane – dobrze wyglądają w sprawozdaniach, ale nie w realu. To PORAŻKA NAS WSZYSTKICH, bo robimy krok wstecz na drodze budowania społeczeństwa obywatelskiego i kapitału społecznego, jak to się uczenie nazywa.

Dlaczego? Czy mieszkańcy rzeczywiście nie chcą mieć wpływu na decyzje? Może nie wierzą, że jest to możliwe? Że nie warto „kopać się z koniem”? Czy może raczej osiągnęliśmy taki poziom szczęśliwości, że już nic nie jest nam potrzebne? (ha, ha!)

Wśród przyczyn na pewno są niżej wymienione:

- zgłaszanie kandydatur na kilka dni przed wyborami to kuriozum – kto zechce głosować na Galla Anonima?!

- głosowanie o danej godzinie zamiast OD – DO, jak podczas PRAWDZIWYCH wyborów (jak słusznie podpowiedział komentator, zob. niżej)
- pomijam, że w tygodniu zamiast w weekend – zaraz usłyszę argument, że pracownicy Urzędu Miasta nie pracuję w weekendy; gdyby CHCIEĆ, oczywiście dałoby się zorganizować
- zero info o dotychczasowej aktywności i dokonaniach rad – powinno się o tym trąbić co najmniej przez miesiąc przed wyborami

- za mało informacji o wyborach – dzielnice powinny być oklejone plakatami (zauważyłam taki trochę… DEZinformujacy), zasypane ulotkami, jak podczas wyborów PRAWDZIWYCH [podkreślenie = sarkazm oczywiście]. Media powinny być pełne informacji – per analogiam do wyborów samorządowych. Na koszt miasta. Tu miasto dało ciała. I na nic puste gesty w stylu „proponuję Państwu wyzwanie”.
miliony na Sylwestra – muszą być pieniądze na demokrację. Co ja gadam! Populizm nie ma szans z dobrem wspólnym, a rozum – z emocjami… 


Uważam, że miasto dało ciała. A może tak ma być? Że w tym samym czasie, co wybory, organizowane są inne spotkania obywatelskie (np. 8 XI kąsultacje dot. rewitalizacji; argument, że nie dotyczyły Stawek = chybiony). Może wczesne godziny spotkań nie są przypadkowe? (kto dziś – oprócz urzędników – pracuje do 15.00???!!!). Trudno oprzeć się wrażeniu, że decydętom jednostki POMOCNICZE, którymi są rady okręgów, nie są potrzebne. Gdyby skalę POMOCNICZOŚCI rad mierzyć skalą zaangażowania miasta w ich wyłanianie, komentarz staje się zbędny. A przykład ze Stawek tutaj.

Zostawmy decydętów i ich kątakt z rzeczywistością. (Może i tu mylę się, i to ja jestem mamutem – z moim poczuciem obowiązku wobec dobra wspólnego…) Mam pretensje do radnych: o pasywność i brak zaangażowania w kwestii wyborów do rad (chciałam napisać: w kwestii kampanii, ale kampanii przecież nie było; nie mogło być, skoro kandydaci na kilka dni przed…). Podczas PRAWDZIWYCH wyborów (2014), kiedy chodziło o własny interes, kandydaci na radnych prześcigali się: w plakatowaniu miasta gdzie-tylko-się-da-i-nie-da, w ściskaniu dłoni, pukaniu do drzwi, zawalaniu skrzynek pocztowych peanami na swój temat, agitkami, ile dokonali. A teraz co? NIC. Czy radnym też nie są potrzebne jednostki POMOCNICZE?  Grupy wsparcia ich działań?, wyłaniania lokalnych liderów? Może w potencjalnych liderach tkwi problem…?

Dwa przykłady nadgorliwości z Podgórza (2014),
moje ulubione :-)

Nasi wybrańcy z 2014 roku stali się Ważni: wbili się w garnitury i garsonki, „zasiedli w ławach”, dołączyli do grona decydentów / decydętów, wypowiadają się, fotografują, brylują, bywają – także na wyborach do rad, jak wczoraj na Stawkach. Tylko PO CO? Żeby manifestować „troskę o elektorat”? Nie ma osobistego zaangażowania = nie ma co manifestować. Nie dziwcie się, że mieszkańcy nie poznają Was na ulicy, że jesteście odbierani jako przedłużone ramię decydętów, a nie nasza reprezentacja (wyjątki nieliczne). Wczoraj znów miałam to paskudne odczucie, że przylecieliśmy na zebranie – my, mieszkańcy – z innej planety. Nie tylko ja zresztą…


Wybory były w gmachu szkoły. Szkoła powinna uczestniczyć w procesie edukacji dla demokracji. Dla mnie to oczywista oczywistość, jak powiedział „klasyk”. Choćby kilka lekcji w ramach godzin wychowawczych, z udziałem samorządu szkolnego. (Przecież samorząd ma wpływ na szkoły?) Dzieci przyprowadzają na wybory rodziców – do SWOJEJ szkoły. Tak to działa na przykład w odniesieniu do zajęć edukacyjnych w muzeach. Dzieci przyprowadzają rodziców, bo WARTO. Eeeech…

Wyborcze porażki nas wszystkich to w dużej mierze efekt braku edukacji dla demokracji. Niezbędnej dla budowania kapitału społecznego (nie mylić z kapitałem WŁASNYM!). Wiem, wiem, szumnie brzmi, ale bez metodycznej edukacji, od podstaw i od najmłodszych poczynając, wciąż będziemy siedzieć na drzewie. Drzewie, które nazywa się manipulacja. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej rządzić wojskiem niż społeczeństwem obywatelskim…

Tylko Stowarzyszenie Stawki zdało egzamin z lekcji pt. wybory rady okręgu Stawki. Co z tego, skoro miasto dało ciała. W takim tempie „rozwoju” lokalnej demokracji na tym drzewie będziemy siedzieć baaaardzo długo… Oazy zaangażowanych mieszkańców – i Czasu Mieszkańców – to wciąż za mało.

Fot. za: Pixabay



7 komentarzy:

  1. Były by 2 głosy, ale jak podjechaliśmy z żoną to jeszcze nie można było głosować. Przeczytaliśmy że można było głosować tylko o 18, a tą godzina była nam nie po drodze. Niestety są też inne obowiązki. A głosowanie powinno być od do dajmy na to od 17- 20 wtedy na pewno nie zabrakło by głosów. Żenada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na liście wyborców jest 99 osób. Jedna jest skreślona, nie wiem na jakiej podstawie, sprawdzałem w regulaminie komisji wyborczej nie ma takiej możliwości. Nie ma także wieloletniego przewodniczącego RO nr 2 Stawki pana Romana Skibińskiego. Zarejestrowanego kandydata do RO, który doszedł 2 metry od wejścia do sali. Przypadek, czy celowe działanie?

    OdpowiedzUsuń
  3. O wykreśloną osobę może trzeba zapytać oficjalnie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan Skibiński był zarejestrowanym, oficjalnym kandydatem w tym okregu. Są świadkowie, że był. Sprawa jest co najmniej dla mediów!

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.