Szukaj na tym blogu

środa, 23 listopada 2016

PIERNIKAJKI – CO TO TAKIEGO?


Piernikajki = piernikowo-toruńskie do kwadratu bajki, powstałe z połączenia piernikowych wątków i innych historii miejscowych w kreatywnym duchu dnia jak najbardziej dzisiejszego. Sądzę, że piernikajki ukazują, jak nieograniczony jest potencjał tradycji i historii, jeśli tylko chcemy w nich się zanurzyć i aktywnie z nich korzystać.

za: Pixabay

Skąd wzięła się ta piernifikacja legend i toruńskich opowieści? Zainspirowała mnie niedawno pozyskana książeczka, cenna w kategorii torunianów: "Das Märchenvom Thorner Pfeffer-kuchen" Elise Püttner, z serii Erzählungen aus der Ostmark, Bd. 7. Puściłam wodze fantazji i pomarzyłam o jej przetłumaczeniu i wydaniu w wersji polskojęzycznej, w atrakcyjnej formie graficznej. Piękna wizja... Wyobraźnia raz uruchomiona nie daje się łatwo zatrzymać, przynajmniej w moim przypadku 😏.

Pomysły mnożą się
przez pączkowanie, gonitwa myśli przyspiesza i każda kolejna idea implikuje myśl następną. Często tak mam późnym wieczorem, kiedy rozumek wrzuca na luz przed snem (a przynajmniej wrzucać powinien). Wtedy przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, snują się wizje. Co z tego, że często w kategoriach myślenia życzeniowego – każda idea tak się rozpoczyna, a co z nią zrobimy / co uda się zrobić, to inna kwestia.

Z marzenia o polskim wydaniu niemieckiej bajki toruńsko-piernikowej wypączkowały (żeby użyć ciasteczkowej metafory) piernikajki – pomyślane początkowo jako swego rodzaju pomysł na promocję tej książki, która nie powstała. Formą jej rozpropagowania miał być konkurs(ik) na bajki o pierniczanej tematyce: z kontekstem współczesnym lub z odniesieniem do miejscowych legend i tradycji. Nie ma przekładu Püttner, nie ma konkursu – ale są piernikajki, powstałe w wyniku ćwiczenia rozum(k)u – dla wykształcania nowych połączeń między neuronami (to jak gimnastyka dla ciała 😊), kreatywnego myślenia – żeby dusza nie ziewała oraz słowotwórczej zabawy – dla odkrywania nowych światów (niedościgłym jej mistrzem był Stanisław Lem…).


Pierwsza piernikajka ukaże się w toruniarni w dniu św. Katarzyny – patronki piernych ciastek i mojej osobistej. A skoro konteksty piernikajek między innymi (bardzo) współczesne, to ta pierwsza będzie z odwołaniem do dziejów Lewego Miasta, czyli (mojego) Podgórza, skoro zaraz po św. Katarzynie spotykamy się na konferencji ZABYTKI LEWOBRZEŻNEGO TORUNIA. 


Spis treści (przewidywanej, w kolejności dowolnej):





 
Tak sobie myślę: może w dwóch wersjach? Najpierw tekst jednolity, a nazajutrz – z zaznaczeniem faktów? Jak sądzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.