Nie jestem politykiem. Nie chcę być
politykiem. Nie jest moim marzeniem „udział w sprawowaniu władzy” – jak
definiuje się tę sferę działalności.
Z racji zawodu i tego, co robię
społecznie i „toruńsko”, w jakimś stopniu, od dłuższego czasu, jestem osobą publiczną, ale muszę
przyznać się do tego, że nie bardzo lubię tę rolę. Ale akceptuję, bo jest
konsekwencją tego, co jest dla mnie ważne. TYLKO akceptuję – nie jest dla mnie
ta rola docelowa i najważniejsza.
Owszem, moim celem jest wywieranie
wpływu. Zawsze było. Dłuuugo przed czasem czaso-mieszkańcowym :-). Ale przede wszystkim w kategoriach etycznych. W tym wspólnym działaniu chodzi mi przede wszystkim o powrót
Wielkich Nieobecnych, czyli zasad i wartości, bez których nic nie idzie tak, jak powinno, bez których społeczeństwo
obywatelskie nie ma szans rozwoju. Czyli - co teraz? Wywieranie wpływu na rzecz transparentności władzy,
upodmiotowienia „przedmiotu” naszej lokalnej władzy (czyli torunian), na rzecz
szacunku do człowieka. Każdego.
Ta wola „poprawiania świata” wynika z
jednej strony z wyniesionych z domu zasad, z drugiej – krytycznego widzenia rzeczywistości. Pełnego
jej obrazu – „dwuocznie”. Tego, co dobre, i tego, co złe, bez wyjątków.
Piękna fasada. Czy na pewno? Jedni widzą tylko pozytywne strony rzeczywistości (czasem na zasadzie myślenia życzeniowego"...) |
Tu drugie oblicze tej samej kamienicy. Inni widzą tylko to, co złe i szpetne. |
Teraz to moje dążenie do „wywierania
wpływu” dostało ogromne wzmocnienie w
postaci grupy świetnych ludzi myślących podobnie. Jestem silna siłą grupy. Także i moja
sił(k)a działa na rzecz grupy. To znacznie więcej niż prosta suma – ma tu
zastosowanie zasada synergii: 2 + 2 > 4. Taki efekt daje prawdziwa
WSPÓŁpraca – to nasza wygrana już na tym etapie.
Moim celem nie jest posadka/stołek/władza, ale jak najlepszy wynik Czasu Mieszkańców. A stołek – o ile tak zadecydują Wyborcy – będzie tylko pochodną mojego zaangażowania na rzecz zmian. Zmian, których nie da się już zatrzymać.
Moim celem nie jest posadka/stołek/władza, ale jak najlepszy wynik Czasu Mieszkańców. A stołek – o ile tak zadecydują Wyborcy – będzie tylko pochodną mojego zaangażowania na rzecz zmian. Zmian, których nie da się już zatrzymać.
Dla mnie ta energia grupy jest
także niezwykle ważna z przyczyn osobistych. Dała mi (podobnie jak kilka innych
osób) pozytywny zastrzyk energii / potężnego kopa i wiarę w to, że jest życie
po depresji. Mało tego – że są, i to całkiem liczni, szaleńcy chcący naprawiać
świat… :-) Moje decyzje życiowe i zachowania w jakiś
sposób zdefiniowały złe doświadczenia związane z utratą pracy w
paskudnych okolicznościach, długotrwała choroba, przez którą dwa razy byłam na
krawędzi. To zmusza do refleksji i przewartościowań. Czaso-mieszkańcowi poprawiacze naszego toruńskiego świata pomogli mi ponownie się odnaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz