Szukaj na tym blogu

czwartek, 29 września 2016

HITY I KITY + SŁOWO-ODPOWIEDZIALNOŚĆ - WRZESIEŃ 2016



PRZODEM I TYŁEM 

– LOKALNIE – 

DO RZECZYWISTOŚCI I DO BYLEJAKOŚCI
 
HIT

Za HIT uznaję genialną myśl własną „w temacie” (jak to mówią „po polskiemu”) nazw ulic. Temacie jakże aktualnym, ważkim, podniecającym, społecznie znaczącym (prawie wierszem…). Myśl przymusem trochę wywołana przez nazwo-ulicowe wzmożenie miejscowe (skwer Władysława Bełzy, także tutaj; Park Żołnierzy Wyklętych i Bohaterów Niezłomnych czy raczej imienia Marszałka Piłsudskiego, obecnego już w postaci pomnikowej), które z właściwym sobie sarkazmem podsumował Grzegorz Giedrys

Lubię wszelkie inspiracje stanowiące okazję do refleksji, a jeszcze bardziej – do kreatywnego podejścia do języka (zabawa konwencjami językowymi, słowotwórstwo, skojarzenia).

Przyznaję sobie :-) HIT-nagrodę za jakże odkrywczą koncepcję następującą: naszym ulicom nadajmy… NUMERY!
Zalet to rozwiązanie ma, że ho, ho! Po pierwsze ­– będzie światowo, po drugie – logika jakaś nareszcie wprowadzona zostanie, po trzecie – niektórzy nauczą się liczyć i może nawet polubią arytmetykę
:-) (bo o matematyce nie śmiem wspomnieć…), po czwarte – nie będzie co jakiś czas wracał serial-tasiemiec który-bohater-jest-dość-dobry-a-który-nie.

I NAJważniejsze: zniknie NA ZAWSZE problem kolejnych zmian nazw ulic / placów / rond / skwerów / chodników / kładek / mostów / wiaduktów / estakad / przepustów / i-czego-tam-jeszcze, wprowadzanych przez kolejnych decydętów, politruków pożal się Boże, (bez)radnych, aktywistów rewolucji ku…lturalnych itp. (Żeby było jasne: nie jestem przeciwna WSZYSTKIM zmianom.)

Nie będzie problemu nazw utrwalających, przypominających, koJARZĄCYCH się (oj, oj, niektórym niemal WSZYSTKO się kojarzy :-) ).

Drodzy Państwo Radni! Wielkodusznie udostępniam świetną kącepcję do wykorzystania, bez upominania się o prawa autorskie. Ostatecznie możecie przy jakiejś tam uliczce, na tak baaardzo cenionym przez Was (podobno) lewobrzeżu, ot choćby przy tak mikrej, jak obecnie ul. Grabskiego czy ul. Skryta, postawić mi skromny pomni(cze)k :-):-):-) Wszak to kolejna nasza miejscowa specjalność (Toruń miasto haseł Toruń miasto pomników – ...itd.).


PTH
= powszechna trywializacja historii...

(propaganda versus historia zob. tutaj).


A gdyby nie odpowiadała Wam numerologia, wobec powszechnej (dla mnie niezrozumiałej) niechęci do królowej nauk, mam w zanadrzu jeszcze inne rozwiązanie. 
Nazwy UNI-WER-SAL-NE! Dobre na każdą epokę, pasujące do każdej rewolucji historycznej / kulturalnej, bo nie będą generować sporów, zmuszać do zmian, a tym samym do poszukiwania nowych, lepszych patronów, do wymiany tabliczek, pieczątek, dokumentów. Po prostu DO-SKO-NA-ŁE! Niżej kilka propozycji, które można twórczo / tfurczo rozwinąć :-) 

Aparatczyka Naczelnego,
Bohatera Nieskazitelnego,
Bojowników Uciemiężonych,
Ciemnego Ludu,
Czołgów Ulicznych,
Czynu Partyjnego,
Decydętów Durnych,
Destruktora Doskonałego,
Durniów Pierwszorzędnych,
Gestu Kozakiewicza,
Idioty Dyżurnego,
Kacyków Zawsze Doskonałych,
Kłamczuszka Obrzydliwego,
Kreatora Za Wszelką Cenę,
Manifestacji Ludu Gniewnego,
Manipulacji Pokręconych,
Myślicieli Niedouczonych, 
Obietnic Rzuconych,
Pierwszego Wodza,
Politruków Najwyższych Lotów,
Postulatów Niespełnionych,
Racji Jedynie Słusznej,
Rewolucji Bezkrwawej,
Ręki Podniesionej Odrąbanej,
Rycerzy Bez Skazy,
Skoku Przez Płot,
Sortów Ostatnich,
Społecznych Klas Wszelakich,
Święta Narodowego, 
Uszczęśliwiacza Narodu,
Winowajców Wszystkich Win,
Wizjonera Ślepego,
Władców Oświeconych,
Wodza Jedynego,
Wojny Chwalebnej,
Wojowników o Słuszną Sprawę,
Wolności Obywatelskich
Wzmożenia Nieustannego,
Zmiany Wymarzonej,
Zwycięskiej Klęski,
Żenady Społecznej

itd. itp.  Oj, inwencja / inwęcja szaleje!


KIT

KIT też w kategoriach prywaty (takiego jej poziomu jeszcze w toruniarni nie było… :-) ). Jako KIT postrzegam moje rozstanie z Towarzystwem Opieki nad Zabytkami Oddział w Toruniu. Żal.
Byłam potrzebna
w gronie członków założycieli, ale okazało się, że mój potencjał, wiedza, doświadczenie, kontakty potrzebne nie są. Więc decyzja oczywista, bo: bez zaufania nie ma współpracy, nie lubię być figurantką, szkoda życia na relacje, w których nie wiadomo, o co chodzi.
Moja karta „przynależnictwa” jest dość krótka, bo – jak wiedzą ci, którzy mnie dobrze znają – z zasady nie lubię „się zapisywać” (ale jeśli już, to zawsze na 100%). W czasach szkolnych ten problem rozwiązali za mnie nauczyciele, którzy „zespołowo” zapisywali – pewnie na odgórny prikaz – całe klasy do TPPR (kto rozszyfruje skrót?) i LOP (tu mniejsza „społeczna szkodliwość czynu”, tychże nauczycieli oczywiście :-) ). Czyli fikcja totalna.

W czasach zawodowego początku moim drugim domem zostało Stowarzyszenie Historyków Sztuki (tyram tamże od lat, z przyjemnością i wielką satysfakcją). Efekty NASZEJ pracy toruniofile znają zapewne, książkowe choćby.
W czasach (mocno) dojrzałych reaktywował mnie Czas Mieszkańców. Swego rodzaju pochodną tej aktywności był mój akces do ToNZ, wyrósł z tej samej energii i woli działania. Z SHS-sem „jestem w związku” od 1988 roku, z CzM – wciąż i nadal. Robię swoje – po prostu. Tylko z ToNZ-em mariaż nieudany. Szkoda.

uzupełnienie / poza kategioriami

SŁOWO-ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Znowu moja / moje / mój… Sorki za nadmiar „osobistości” tym razem :-) Moja nadwrażliwość za słowa, moje poczucie odpowiedzialności, mój stosunek do rzeczywistości.

Koniunkcja tychże, a szczególnie ten ostatni (analityczno-krytyczny zakodowany na fest) czasem spać nie dają... :-) Wiem, wiem, czepiam się, ale toruniarnia to nie tylko okienko na stary Toruń i dawnych torunian. To także miejsce, które ma inspirować do odkrywania własnych pasji i skłaniać do REFLEKSJI (przynajmniej chciałabym, żeby tak było…).

Stąd to uzupełnienie KITów i HITów, odnoszące się do dziennikarskiej odpowiedzialności za słowo. MYŚLIMY JĘZYKIEM. Każda przeczytana (ze zrozumieniem) publikacja kształtuje rzeczywistość i nasz do niej stosunek, choć niekoniecznie w sposób uświadomiony = stanowi formę wywierania wpływu (czyli manipulacji). Przekaz podprogowy – w tekście jako podtekst – jest o tyle bardziej niebezpieczny, że przyswajany zwykle bez udziału naszej woli.     
Wiem, wiem, czepiam się, ale ostatnio ubodły mnie dwa przykłady ZESPOŁU SŁÓW, rażące w kategoriach: moja / moje / mój… ­– jak wyżej. Wiem, wiem, skoro „moje” to i problem wyłącznie mój. Otóż nie. Bo słowa opublikowane są opiniotwórcze. Przykłady tego typu można mnożyć…

1/ Justyna Wojciechowska-Narloch (Nowości) napisała tekst o kolejnej rodzinie potrzebującej pomocy.
Co mnie ubodło? –  mieszkanie, które rodzina otrzymała to ...zaledwie 37 m kw. w zwykłym bloku... Staram się pomagać ludziom w różny sposób, ale jestem wyczulona na postawę roszczeniową – bo szkodliwa społecznie, radykalizuje i antagonizuje. To zdanie tak właśnie brzmi – roszczeniowo (choć nie oznacza, że taką postawę przejawia rodzina).
Jak poczuli się torunianie tyrający na spłacany przez całe życie kredyt, wzięty, aby kupić mieszkanie w zwykłym bloku, bo innej drogi do własnego M nie mają?

2/ W artykule Łukasza Pilipa o lekarzach (Gazeta Wyborcza) zabrakło refleksji, której nie znalazłam w ŻADNYM Z TEKSTÓW o problemach ochrony zdrowia: część lekarzy pracuje Z POMINIĘCIEM PRAWA PRACY. Państwo prawa? 
Argument o niskich płacach w odniesieniu do łamania prawa pracy nie ma mocy przekonywania. System ochrony zdrowia jest CHORY, medycy zarabiają mało, to oczywiste (mam w rodzinie lekarzy z powołania, nie oglądających się na „kasę”; wiem, jak wygląda harówka i ciężar odpowiedzialności). Problem płac rodem z Trzeciego Świata jednak nie tylko ich dotyczy – duża część populacji MUSI żyć za te przysłowiowe 2.000zł miesięcznie (albo i mniej). 
NIE WOLNO stawiać ŻADNEJ grupy zawodowej / społecznej PONAD PRAWEM. A to robią dziennikarze, pisząc o lekarzach pracujących na kilku etatach / dyżurach / gabinetach, jak o bohaterach co najmniej. Świadomie czy bez refleksji?

Idąc tym tokiem rozumowania, proponuję, aby po CZARNYM PONIEDZIAŁKU (3 X) skrzyknęli się mało zarabiający etatowcy (m.in. dziady kultury) i zrobili akcję: codzienie wychodzimy z pracy 2 godziny wcześniej, żeby dorobić. Skoro innym wolno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.