Jakie były te niegdysiejsze marzenia?
Pamiętasz? Czy były nie z tego świata? Wiem, wiem, niby to tautologia, ale
tylko pozornie, bo bywają i marzenia „z tego świata” – takie przyziemne, merkantylne, nastawione na „manie” / posiadanie, na kasę, bo kasa to władza.
Najpiękniejsze marzenia to te z okresu dzieciństwa, kiedy nieostra jest granica między dwoma światami: magicznym i realnym. Z czasem staje się ona wyraźna, to naturalny proces… Ale przecież granice można przekraczać – trzeba mieć (tylko...) ich świadomość i wolę działania. Najgorsze jest to, kiedy ta granica – czasem przez nas samych umacniana, fortyfikowana – całkowicie uniemożliwia wstęp do świata marzeń.
Fot. Katarzyna Katja Rubiszewska |
Wielką sztuką – i przywilejem – jest w pełnej dojrzałości umieć zachować w sobie coś z dziecka… Tego naturalnego zdziwienia światem i dostępu do sfery marzeń. Nawet wtedy, kiedy czarodziejski dywan, jak z powieści Edith Nesbit, wylądował na śmietniku. Nawet wtedy, kiedy wróżki nikną w błękicie obłoków, kiedy wymyślone zaklęcia przestają działać, kiedy wiara w nadprzyrodzoną moc mamy i taty powoli gaśnie. Nawet wtedy, kiedy rzeczywistość na każdym kroku przypomina, że życie to nie bajka...
Fot. Alexandra Nadolska |
Czarodziejski dywan zużyty, ale są inne „środki magio-lokomocji”, bo przecież marzenia wciąż gdzieś tam latają... A kreatywna głowa nie zna ograniczeń. Zawsze znajdzie sposób na odszukanie drogi i stosownego „wehikułu”, aby podążać za marzeniami, znajdzie metodę pozwalającą na przekraczanie granic. Zawsze znajdzie drzwi do alternatywnego świata – własnego, osobistego świata marzeń. Zaglądajmy tam nie tylko z okazji Nowego Roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz