W
karnawale 1869/1870 teatr miejski w Toruniu zapraszał na benefis dla komika
Adolfa Freytaga. Dlaczego to ciekawe? Bo po raz pierwszy pokazana została „Wielka
possa miejscowa z śpiewem w 3 aktach i 7 obrazach (z użyciem częściowo starego
materyału) opracowana dla tutejszych miejscowych stosunków z lokalnemi i
politycznemi kupletami z dodatkami opatrzona przez U. N. Genant i A. Freytaga”.
To krotochwilne przedstawienie zaświadcza, jak głęboko sięga toruńska tradycja noworocznych
szopek z odniesieniami lokalnymi.
W
okresie dwudziestolecia międzywojennego polski już teatr łączył misję z rozrywką – lekkie
wodewile i operetki zarabiały na repertuar bardziej ambitny. Specjalną ofertą teatru
były satyryczne Szopki Toruńskie na Nowy Rok. Najzabawniejsze
dla widzów było rozpoznawanie w scenicznych postaciach znanych przedstawicieli miejscowych elit. W Szopkach
Toruńskich wyśmiewano wady i grzeszki wszystkich torunian, ale szczególnie tych z piedestału.
Plan widowni teatru, w: "Papa: komedia w 3 aktach... Teatr Ziemi Pomorskiej,
sezon 1936/1937", Toruń 1936.
W
sezonie 1923/1924 Szopkę przygotował Takisobienic – w trzech pigułkach, z
prologiem i śpiewami 44 kompozytorów. Rzecz działa się na dworze króla Heroda.
Szopki pigułka pierwsza i jej Persony to:
Herod
Kichałek – król pierniczanego grodu /STEFAN MICHAŁEK, PREZYDENT/,
Pempski
Piłat – doradca dworu królewskiego,
Jan Kowski – wielki podskarbi
majętności królewskich,
Kasztelan – u drzwi Herodowych,
Kossowski – wielki hetman wojsk i
leibgardzista Heroda,
Kajfasz Dąb-Dębicki – wielki
łowczy i pogromca dzików i jeleni w dobrach Herodowych,
Arcykapłan Mysiński – z parafii
św. Jana i proboszcz na folwarku Łężynek /KS. JÓZEF WYSIŃSKI/,
Kasper Guza – król trykotarzy i
manufaktury /CZESŁAW BUZA, HANDLOWIEC/,
Melchior Złotorański – król czystej
i mocnej,
Baltazar Nalas de Orschada-Koski
– Mazagran, król na Pomorzance,
N. P. Rantczak – pasterz roboczy,
De Bordon – kusy diabeł,
Br. Ejski – dziadek i honorowy
gospodarz Szopki /JAN BREJSKI, WOJEWODA/.
W drugiej odsłonie – Persony Szopki
pigułki drugiej to:
Szpak – dyrektor teatrum
/MIECZYSŁAW SZPAKIEWICZ, DYREKTOR TEATRU/,
Szpasińska – władczyni słowa i
kulis /PANI SZPAKIEWICZOWA/,
Dr. Żygała – inspektor nie tyle
scen, ile świeżego powietrza,
Owens-Uliwa – sławetny detektyw o
pogromca „Tajemniczego Dżemsa”,
Kostek Mordanowicz – Polak bez
dolarów,
Marjanna Dąbrówka-Ogórek –
ulubienica wodewilu, pożyczona z teatru,
Dwa osiołki magistrackie.
Rzecz dzieje się w czasach
zamroczonych....
W
czasach pokryzysowych, w 1936 roku, oglądali torunianie „Szopkę Toruńską albo wielkie pranie. Satyra aktualno-polityczna na tle stosunków naszego miasta”. Leon
Sobociński za literacki pierwowzór wziął satyrę Ignacego Krasickiego „Do króla”.
Trawestacja tego utworu w toruńskim prologu brzmiała:
Satyra
prawdę mówi,
Względów
się wyrzeka –
Wielbi
Urząd, czci Króla –
Lecz
gani „człowieka”.
Skoro
tak przed laty
Rzekł
poetów książę,
To
na ten model ja,
Kilka
satyr zwiążę.
Satyra
prawdę mówi,
Satyra
nie ugięta,
Raz
trafi w starostę,
To
znów w prezydenta.
Ale
ta satyra
Nie
będzie morałem,
Jeno
sobie zwykłym
Toruńskim
kawałem.
Podatki,
kryzys precz,
W
szopce nie żałoba,
Bo
tu bawimy się
Jak
komu się podoba.
Naszego
życia krąg
W
goliźnie jest zamknięty,
Co
spojrzysz, ten i ów,
Jest
jak turecki święty.
Radosna
twórczość jest,
Lecz
smutno w naszym grodzie,
Emeryt
i Komornik dziś
Są
tylko razem w modzie.
U
powodzian bieda jest,
Bez
chaty są i żłobu,
Lecz
w sercach naszych zawsze gest,
By
braciom pomóc znowu.
A
Rada Miejska cna,
To
mówię przez sentyment,
Głowaczy
u nas tęgich ma,
Najlepszy
asortyment.
Lecz
wszystkich ojców głów,
Pociecha
– mała, żadna,
Bo
Miejska Rada wszak
Zbyt
często jest bezradna.
Rozwody
dzisiaj tylko są,
Mężczyźni
nie próżnują,
Do
innych kobiet zawsze lgną,
Bo
do nich miętę czują.
Rozchód,
dochód dziś
Coś
nie chcą się rymować,
Lecz
„furda” wszystko to,
Bo
„grunt” się nie przejmować.
Zwycięski
„Challenge” już po raz,
„Viktorję”
– sławę głosi nam, wtóry
„RWD”
mknie przez niebios chmury,
Bohaterem
zaś, to nasz „Bajan!”
Kryzysu
niema dziś,
Już
kryzys nie jest w modzie,
Gdyż
bryndzy nastał czas,
W
Toruńskim starym grodzie.
Na
bryndzy wielki czas
Najlepsza
medycyna,
To
śmiać i bawić się,
Więc
„Szopka” się zaczyna!
W 1935 roku ustami Feinborna (tj.
Ottona Steinborna) opisano sytuację Konfraterni Artystów, na modłę wiersza „Laura i Filon” Franciszka Karpińskiego. W
tekście uwieczniono sytuację Konfraterni po
secesji plastyków, w 1935 roku.
...Już
miesiąc zaszedł psy się uśpiły
A
ja w podziemiach Ratusza
Sam
jeden czuwam już ponad siły
I
śpiących fratrów poruszam.
Uciekli
od nas wszyscy malarze,
Co
wojewodzie ja powiem,
Że
został tylko Gros i lekarze
Majster
i fotografowie (…)
Więc
literackie urządzam czwartki,
Które
są przecież coś warte –
Z
przyległościami słodkie herbatki
Brydżyk
i dancing pro Arte
Kto
z państwa do Konfraterni,
Bo
trzeba ją ożywić.
Ja
tym fratrom wciąż gadam
Róbcie
coś, malujcie coś, a oni nic...
Bawmy
się więc, skoro karnawał – „Najlepsza medycyna, / To śmiać i bawić się!”
Possa
(niem. Posse) – farsa, krotochwila, lekki utwór sceniczny o niewybrednej treści
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz