Szukaj na tym blogu

czwartek, 16 stycznia 2014

WALKA DEMONÓW - W TORUNIU (KALENDARIUM CODZIENNOŚCI)



Jeszcze w grudniu 1929 roku, po sukcesie filmu „Panienka z chmur”, toruńska filmotwórnia Marwin-Film rozpoczęła przygotowania do drugiego w swym dorobku filmu. Miała to być „Walka demonów” według scenariusza Stanisława Brandowskiego, dziennikarza, literata i wydawcy, od 1923 roku związanego był Bydgoszczą. W tym okresie jego sztuki wystawiano w teatrach Torunia i Bydgoszczy.
Produkcja
„Walki demonów” miała rozpocząć się w styczniu 1930 roku. Właściciel Marwin-Filmu i jednocześnie reżyser tego obrazu Bernard Marwiński w Warszawie pertraktował z gwiazdami ekranu. Zaangażował już toruniankę, która wystąpi pod pseudonimem Lori Dor (nieznanego nazwiska, niestety) Jest ona cioteczną siostrą słynnej gwiazdy filmowej z Ameryki Gildy Gray (wł. Marianna Michalska), urodzonej w Krakowie.



Największa filmowa gwiazda z Torunia - Helena Grossówna. Tu z Jerzym Glińskim, 1931 („Targ na dziewczęta”). Fot. ze zbioru Krzysztofa Trojanowskiego.


Ambicją polskich twórców w Odrodzonej Polsce było powołanie do życia narodowej kinematografii. W procesie tym mieli swój udział filmowcy z Torunia (głównie Marwin-Film). Produkcje polskie początkowo nie miały najlepszych ocen. W 1928 roku w prasie branżowej pisano: „Wystarczy (...) zobaczyć parę okienek z karmelkową (te jarmarczne karmelki!) Smosarską, małą rewię wojskową, spelunkę z apaszami, pana który nic nie robi – ażeby zakrzyknąć, jak spragniony, który znalazł na pustyni flaszeczkę olejku rycynowego: heureka! film polski!”
Kilka lat później Stefania Zahorska, prozaik i historyk sztuki, celnie określiła cechy czołowych kinematografii narodowych. Według niej kino polskie cechuje dominacja tematyki miłosnej bez psychologicznego pogłębienia oraz wszechobecna idea narodowa. Kino amerykańskie to czyste bałwochwalstwo czynu, aktywności, życiowego zwycięstwa przy równoczesnym purytańskim moralizatorstwie. Film niemiecki ma nastawienie psychologiczne i łzawo-sentymentalne, a film rosyjski niesie pewien utylitaryzm społeczny.

(Z mojej najnowszej książki
„TORUŃSKIE TEATRY ŚWIETLNE, CZYLI KINA, WYTWÓRCZOŚĆ FILMOWA
I MIEJSCOWE GWIAZDY 1896-1939.
O kulturze czasu wolnego dawnych torunian”)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
TORUNIARNIA i TORUNIARKA – jak firma i jej przedstawicielka. Tak właśnie ma być. Toruń to moja „firma”, na rzecz której pracuję od lat. Ten drugi neologizm – co do genezy analogicznie jak szafiarka. Toruniarką jestem od dawna. A zacięcie edukacyjne i przymus działania na rzecz dobra wspólnego należą do katalogu moich (licznych) wad. Jestem historykiem sztuki, zabytkoznawcą, regionalistką, muzealniczką (raczej byłam; zwolniona po ponad 26 latach pracy w Muzeum Okręgowym, zob. http://forum.pomorska.pl/mobbing-w-torunskim-muzeum-dyrektor-to-nas-nie-dotyczy-t92558/). Pracuję społecznie w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Będzie o: kulturze i sztuce Torunia, o zabytkach, rzemiośle artystycznym i wątkach obocznych. Także o mojej dzielnicy – Podgórzu. Rzeczy nowe, stare, wnioski, refleksje i pytania. Oby ciekawe... /TORUNIARKA – Katarzyna Kluczwajd/ https://www.facebook.com/katarzyna.kluczwajd Blog nie mógłby zaistnieć bez prac Andrzeja R. SKOWROŃSKIEGO – najlepszego fotografa dokumentalisty sztuki toruńskiej i w Toruniu. Andrzej ma zdjęcie każdego miejscowego zabytku i ciekawego miejsca, a jego ogromny album jest zawsze otwarty dla badaczy, tak jak On – dla przyjaciół.